AZS - Asseco Prokom (4): Na przekór wszystkiemu
fot. Jacek Imiołek

,

Lista aktualności

AZS - Asseco Prokom (4): Na przekór wszystkiemu

Kilkanaście godzin przed meczem koszykarze AZS Koszalin uczestniczyli w zajściu, w którym ucierpiała połowa drużyny, jednak to nie przeszkodziło Akademikom w sprawieniu ogromnej niespodzianki i pokonaniu drużyny Asseco Prokomu 87:72.

,

Cała koszykarska Polska wciąż żyje wydarzeniami sprzed kilkunastu godzin. W meczu przeciwko Asseco Prokomowi Gdynia miało nie zagrać aż pięciu zawodników, dodatkowo od kilku dni kontuzję leczy Marcin Dutkiewicz. Mimo przeciwności losu, Akademicy wyszli na parkiet, a kibice AZS i Asseco Prokomu przywitali ich gromkimi brawami. - Zawodnicy pokazali niesamowity charakter. Muszę szczerze powiedzieć, że myślałem, iż tego meczu nie zagramy. Chwilę po incydencie dostałem informację, że pięciu koszykarzy może nie wystąpić. W końcu okazało się, że McIntosh jest jedynym graczem, który będzie musiał pauzować. Wczoraj, około północy dostałem telefon od Igora, który zadeklarował, że wszyscy zawodnicy chcą grać, mimo bólu w nogach i w rękach - mówił trener AZS Koszalin, Andrej Urlep.

Sytuacja jaka miała miejsce wczoraj, najwyraźniej zmotywowała zawodników AZS. Ich obrona w całym spotkaniu była niesamowita, a statystyka 14 przechwytów przy tylko jednym Asseco Prokomu doskonale oddaje to, co działo się na parkiecie. - Wydaje mi się, że to, co wydarzyło się kilkanaście godzin temu wpłynęło bardzo pozytywnie na graczy AZS. Można wręcz powiedzieć, że byli wczoraj wspólnotą. To samo pokazali dzisiaj na parkiecie, bo każdy zawodnik, który pojawił się na boisku, wniósł coś pozytywnego. Musimy poprawić sporo elementów, by odnieść zwycięstwo w Gdyni - stwierdził rzucający Asseco Prokomu Mateusz Ponitka.

Koszalinianie nie mieli większych problemów z mijaniem swoich rywali, którzy czasem wydawali się o jedno tempo wolniejsi. Igor Milicić razem z Kamilem Łączyńśkim po przejściu przez pierwszą linię obrony dzielili się piłką lub sami kończyli akcje. - Byliśmy dzisiaj po prostu pasywni. Nie podjęliśmy nawet rękawicy, jeśli chodzi o walkę pod koszem, zostaliśmy wypchnięci. Wyglądaliśmy tak, jakby do nas nie docierało, że gramy z bardzo dobrą drużyną - tłumaczył trener Asseco Prokomu, Andrzej Adamek.  

W piątkowym spotkaniu najwięcej kłopotów graczom Asseco Prokomu sprawił Igor Milicić, który zapisał na swoim koncie 25 punktów. W niedzielę w ofensywie brylował drugi rozgrywający - Kamil Łączyński. Były gracz Polonii Warszawa zdobył 16 punktów, miał 4 przechwyty oraz 8 asyst. Na swoim poziomie zagrał ten, na którego w Koszalinie bardzo liczą - George Reese. Amerykanin był najlepszym strzelcem swojego zespołu (18 punktów).

Po raz kolejny koszalinianie zatrzymali Donatasa Motiejunasa. Litwin był świetnie kryty przez Mateusza Jarmakowicza i George'a Reese'a. Najlepszym strzelcem Asseco Prokomu był Jerel Blassingame (12 pkt.), który wiele swoich decyzji podejmował pochopnie i przez to jego drużyna nie zyskiwała na jego obecności tak jak w meczach w Gdyni. - Zatrzymanie Donatasa to zasługa całej drużyny. Wszyscy się na to złożyli, bo wiedzieliśmy jak groźny jest to gracz - mówił George Reese.

W trzeciej i czwartej kwarcie koszalinianie przeszli samych siebie. Po rzutach osobistych JJ Montgomery'ego Akadamicy prowadzili już 20 punktami w czwartej części meczu. Goście z Gdyni wyglądali na zszokowanych i zagubionych, a gospodarze cieszyli się każdą chwilą spędzoną na parkiecie.

Koszalinianie byli drużyną, porozumiewali się bez słów. Ich zwycięstwo oznacza, że seria przenosi się do Gdyni, gdzie zostanie rozegrany decydujący mecz, który wyłoni półfinalistę.