Trefl - Śląsk (2): Udany rewanż

,

Lista aktualności

Trefl - Śląsk (2): Udany rewanż

Trefl zwyciężył w drugim meczu ćwierćfinału play-off Tauron Basket Ligi ze Śląskiem Wrocław 86:77. Dzięki tej wygranej sopocianie wyrównali stan rywalizacji na 1:1.

,

W odróżnieniu od pierwszego meczu pierwsza kwarta została zdominowana przez sopocian, którzy zwyciężyli w niej 29:17. Bohaterem tej części gry był Filip Dylewicz, który zdobył aż 16 ze swoich 23 punktów. Początek meczu nie okazał się jednak decydujący o wyniku meczu, gdyż ambitnie grający wrocławianie zdołali odrobić wszystkie straty i wyjść nawet na prowadzenie. O wyniku zadecydowała głównie walka pod tablicami - sopocianie mieli aż 16 zbiórek w ataku, które pozwalały im na punkty drugiej szansy. Goście próbowali różnych rozwiązań taktycznych, które miały przysporzyć ponownie sporo problemów rywalom, jednak tym razem gospodarze byli już dużo lepiej przygotowani do meczu. - Trefl zagrał bardzo dobry mecz i miał rozwiązania na naszą taktykę, mam nadzieję że będziemy mogli również to zrobić w kolejnym meczu - przyznał po meczu trener Miodrag Rajković.

Najlepszym strzelcem spotkania został Filip Dylewicz - skrzydłowy Trefla zdobył 23 punkty, trafiając cztery rzuty za trzy punkty. 19 punktów dorzucił Adam Waczyński - 23 letni skrzydłowy, który z kolei nie może odnaleźć formy w rzutach z dystansu (w drugim meczu trafił zaledwie jeden raz na sześć prób). Łukasz Koszarek skończył spotkanie z 18 punktami i sześcioma asystami. W drużynie Śląska najskuteczniejsi byli Paul Graham oraz Robert Skibniewski, zdobywając po 14 punktów oraz po pięć asyst.

Mecz podobnie jak poniedziałkowe spotkanie rozpoczął się od punktów Grahama, sopocianie jednak szybko odpowiedzieli trójką Koszarka i punktami z kontrataku Łukasza Wiśniewskiego. Rzucający Trefla wcześniej, podczas rozgrzewki, podkręcił lekko kostkę i chwilę leżał pod koszem, ale ostatecznie pojawił się w wyjściowym składzie. W kolejnych akcjach gospodarze kontynuowali napór na rywali trafiając zarówno z dystansu, ale i trzy razy zdobywając dwa punkty i wymuszając dodatkowy rzut wolny. - Straciliśmy dzisiaj nieco koncentrację po pierwszym wygranym meczu, mogę powiedzieć nawet, że w największym stopniu ja nie byłem skoncentrowany - powiedział Aleksandar Mladenović. Krótko po przerwie na żądanie (22:9 dla Trefla) dla trenera Rajkovicia wrocławianie zdobyli punkty w dość nietypowy sposób - po niecelnym rzucie Grahama Dylewicz, próbujący zebrać piłkę, wbił ją do własnego kosza. Mimo odrobiny szczęścia ostatecznie Śląsk nie był w stanie odrobić strat i przegrywał po pierwszej kwarcie 29:17.

- Na początku meczu Mladenović złapał dość szybko faule, co zmusiło nas do rotacji i korzystania z młodych zawodników i nie wyszło to nam na dobre, wiadomo że Piotr Niedźwiedzki nie ma jeszcze doświadczenia na takim poziomie, niemniej dobrze, że miał okazję poczuć czym jest gra w play-off - stwierdził Miodrag Rajković.

Od 10:0 dla Śląska rozpoczęła się kolejna część meczu, pierwsze punkty Trefl zdobył dopiero po około czterech minutach, jednak kiedy chwilę później Diduszko zdobył swoje kolejne punkty, trener Muiznieks zdecydował się poprosić o przerwę przy zaledwie dwupunktowym prowadzeniu swojej drużyny (31:29). Krótko po powrocie na parkiet Koszarka goście zdołali nawet po dwóch rzutach wolnych Skibniewskiego wyjść na prowadzenie 34:33. Końcówka należała jednak do gospodarzy, którzy głównie za sprawą Marcina Stefańskiego, walczącego na atakowanej tablicy, wygrali pierwszą połowę 46:41.

- W drugiej kwarcie Śląsk zagrał bardzo dobrze, zmieniając systemy w obronie i był agresywny w ataku i przez to mieliśmy problemy z rywalami po obu stronach parkietu - przyznał trener Karlis Muiznieks.

Mimo niemrawego początku trzeciej kwarty w wykonaniu obu zespołów, sopocianie powoli zwiększali swoje prowadzenie dzięki aktywnemu Waczyńskiemu (osiem punktów) - po siedmiu minutach wynosiło ono już 13 punktów (61:48). Chwilowa dekoncentracja w szeregach gospodarzy nie przeszkodziła gospodarzom w zdobyciu nawet większej przewagi. W końcówce po pojawieniu się na na parkiecie Vonteego Cummingsa oraz powrocie Dylewicza sopocianie doprowadzili do wyniku 70:55 (ostatnie punkty zdobył rzutem z dystansu właśnie amerykański rozgrywający).

- Zagraliśmy dużo bardziej agresywnie niż w pierwszym meczu, atakowaliśmy deskę, czego wynikiem jest 16 zbiórek w ataku. Zdominowaliśmy zbiórkę, czyli to czego brakowało nam w pierwszym meczu - ocenił Adam Waczyński.

Sygnał do odrabiania strat w decydującej kwarcie próbował dać Kacper Sęk, trafiając dwukrotnie za trzy punkty. Niestety wrocławianie mieli problem w walce o zbiórki i po straconych piłkach na swojej tablicy pozwolili rywalom na ponawianie akcji, po których sopocianie również dwukrotnie trafili zdalszej odległości (Cummings i Koszarek). Po tych rzutach goście nie potrafili zebrać się do jeszcze jednego zrywu, grając już bez Mladenovicia, który opuścił parkiet po pięciu faulach. W końcówce meczu szansę na debiut w tegorocznym play-off otrzymał Daniel Szymkiewicz, a gospodarze ostatecznie mogli cieszyć się ze zwycięstwa 86:77.

- Teraz wiemy jak grać, pewnie będziemy jeszcze to analizować. Mamy dzień odpoczynku na przemyślenia i jedziemy do Wrocławia zakończyć tę serię - powiedział Adam Waczyński.

- Mam nadzieję, że w następnym meczu zagramy nieco lepiej i wystarczy to by wygrać jeszcze jeden mecz - zakończył trener Śląska. - W play-off gramy do trzech zwycięstw, na razie mamy jedno, musimy walczyć o dwie kolejne wygrane i nie powiedzieliśmy jeszcze naszego ostatniego słowa - dodał Aleksandar Mladenović.