Śląsk - ŁKS: Przebudzenie po przerwie
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Śląsk - ŁKS: Przebudzenie po przerwie

Śląsk Wrocław, mimo sennego początku pokonał ŁKS Łódź 94:78 i może przygotowywać się do serii play-off. W ćwierćfinale Tauron Basket Ligi wrocławianie spotkają się z drugim w tabeli Treflem Sopot.

,

Dla gospodarzy, zespołu Śląska, miał to być stosunkowo łatwy mecz, stanowiący etap przygotowań do gry w znacznie trudniejszej fazie play-off. W trakcie spotkania miało się także rozstrzygnąć, z kim przyjdzie zagrać w ćwierćfinale drużynie ze stolicy Dolnego Śląska. Do tego przeciwnik, ŁKS Łódź przyjechał do Wrocławia w mocno zdekompletowanym składzie. Tymczasem, w pierwszej połowie to goście dobrze weszli w mecz, zaś Śląsk grał bez rytmu i popełniał proste błędy. W efekcie czego łodzianie, dowodzeni przez Michała Michalaka i byłego gracza Śląska, Jarosława Zyskowskiego, wyszli na zaskakująco wysokie prowadzenie.

- Nie wyszliśmy na to spotkanie wystarczająco skoncentrowani. Być może nieco uśpiło nas to, że przeciwnik zagrał w osłabionym składzie. Tak czy inaczej początek był w naszym wykonaniu słaby i dopiero rozmowa, jaką przeprowadziliśmy w szatni, pozwoliła nam na nowo zabrać się do pracy i wygrać mecz - analizował wydarzenia na parkiecie Slavisa Bogavac, skrzydłowy Śląska.

W drugiej połowie Śląsk znacznie wzmocnił obronę i lepiej poukładał grę w ataku. Dzięki pierwszemu elementowi łódzcy snajperzy nie byli już tak skuteczni, jak przed przerwą. Najlepszy strzelec przyjezdnych (20 punktów), Jakub Dłuski, zdobył już tylko trzy punkty, podczas gdy w samej pierwszej kwarcie zdobył trzynaście punktów. Dobrą grę kontynuował Michał Michalak, który tym razem błysnął jako kreator pozycji rzutowych swoich kolegów (11 asyst), ale w drugiej połowie zagrania dwójkowe nie wychodziły już tak dobrze graczom trenera Piotra Zycha. - Wszystko rozstrzygnęło się w trzeciej kwarcie. Szkoda, że kolejny mecz graliśmy praktycznie w siedmiu. W pierwszej połowie zagraliśmy dobrze, ale w drugiej zabrakło nam sił. Gratuluję moim zawodnikom tego, co dziś zagrali i cieszę się, ze młodzi zawodnicy mieli okazję, by zdobywać kolejne doświadczenia w ekstraklasie - ocenił szkoleniowiec ŁKS.

Obok poprawionej defensywy wrocławianie mogli liczyć na tercet Robert Skibniewski-Paul Graham-Aleksandar Mladenović. Najbardziej doświadczeni zawodnicy spośród występujących na boisku dobrze wywiązali się ze swoich ról. Graham wziął na siebie ciężar zdobywania punktów (25), zarówno w momentach trudnych, gdy jego kolegom nie kleiły się akcje ofensywne, jak i wtedy, gdy trzeba było bronić zbudowanej w trzeciej kwarcie przewagi. Z kolei Skibniewski znakomicie uruchamiał podaniami graczy wysokich, jak Mladenović czy Piotr Niedźwiedzki, ale także sam skutecznie kończył akcje po zasłonach od podkoszowych. Z kolei Slavisa Bogavac, mimo problemów z faulami na początku meczu nie tylko dotrwał do końca, ale też zdobył 16 punktów.

- Cieszę się, że weterani zespołu nie zawiedli, nie tylko w tym meczu, ale także w całej drugiej części sezonu zasadniczego. Do dobrze grających od początku sezonu Skibniewskiego i Mladenovicia dołączyli Graham i Bogavac. Wszyscy oni są widoczni w czołówkach obserwacji statystycznych w lidze, jak choćby Skiba (Robert Skibniewski-red) jeśli chodzi o asysty - oceniał swój zespół Miodrag Rajković, trener Śląska.

- Jak wiadomo, w play-off gramy z Treflem Sopot i z pewnością będzie to trudna rywalizacja, w której faworytem będą nasi rywale. My ze swej strony postaramy się walczyć o każde możliwe zwycięstwo. Pod tym kątem eksperymentowałem w ostatnich meczach poszukując możliwości, by moi gracze dodali coś nowego do naszej gry. Cieszę się, że zakończyliśmy drugą rundę na pierwszym miejscu w naszej grupie i to mimo straty dwóch kluczowych zawodników - podsumował dotychczasowe występy Śląska Rajković.