Energa Czarni - Zastal: Przełamanie słupszczan
fot. Łukasz Capar

,

Lista aktualności

Energa Czarni - Zastal: Przełamanie słupszczan

54 punkty zdobyte przed duet Hodge-Archibeque nie wystarczyły do zwycięstwa Zastalu w Słupsku. Energa Czarni dzięki lepiej rozegranej końcówce wygrali 83:81 i spotkają się z zielonogórskim zespołem w ćwierćfinale play-off.

Energa Czarni w swoim czwartym meczu z Zastalem w tym sezonie odnieśli pierwsze, ale najważniejsze dla siebie zwycięstwo. Słupszczanie tym samym przełamali swoją niechlubną serię siedmiu przegranych z rzędu. Taki wynik tego spotkania, w połączeniu ze zwycięstwem Anwilu w Zgorzelcu, sprawił, że to właśnie Energa Czarni i Zastal stworzą parę ćwierćfinałową w rozpoczynającej się w przyszły weekend fazie play-off.

Szczególnie ważny dla wyniku tego meczu był powrót do składu słupszczan trzech kontuzjowanych przez ostatnie tygodnie zawodników. Paweł Leończyk, Paweł Kikowski oraz przede wszystkim Darnell Hinson dali swojej drużynie bardzo wiele, a ostatni z wymienionych w czwartej kwarcie trafiał niezwykle istotne rzuty z dystansu. Po drugiej stronie parkietu przy ławce trenerskiej Zastalu zabrakło Mihailo Uvalina, który z powodu problemów zdrowotnych musiał pozostać w Zielonej Górze. Zastępował go Tomasz Jankowski.

- Mogliśmy się tylko domyślać, jak się czuje zespół Energi Czarnych po siedmiu przegranych meczach z rzędu. Podkreślałem przed spotkaniem, że każda seria ma kiedyś swój koniec i słupszczanie pokazali dziś, że są zespołem nieobliczalnym, gotowym do walki o najwyższe cele w tym sezonie - mówił po meczu trener  Jankowski.

Zielonogórzanie w piorunujący sposób rozpoczęli mecz w Słupsku. Aż 16 punktów w pierwszej kwarcie zdobył Walter Hodge, którego nie był w stanie upilnować żaden obrońca Energi Czarnych. Gospodarze dopiero po pięciu minutach trafili swój pierwszy rzut z gry i popełniali mnóstwo błędów po obu stronach parkietu. Liczne zmiany w składzie przeprowadzone przez trenera Dainiusa Adomaitisa pozwoliły w końcu jednak na dobranie odpowiedniej piątki, która była w stanie przeciwstawić się rozpędzonym gościom. Jednak do tego momentu Zastal wygrywał już 28:9.

- Najważniejsze dla nas było to, by wyjść do tego spotkania agresywnie, nie poddać się nawet gdy przegrywaliśmy prawie 20 punktami. Początek był bardzo trudny, ponieważ przez ostatnie dwa tygodnie nie trenowaliśmy wspólnie, nie było gier 5 na 5. Nie wiedzieliśmy, w jakiej formie są wszyscy gracze i musieliśmy niejako poznać się na nowo. Całe szczęście, skończyło się wszystko dla nas dobrze - mówił po meczu Darnell Hinson, rzucający Energi Czarnych.

Słupszczanie znaleźli jednak swój rytm i kolejne osiem minut na przełomie pierwszej i drugiej kwarty wygrali aż 23:5. Osiem punktów zdobył Mantas Cesnauskis, a wspomagali go Hinson oraz Scott Morrison. Lider Zastalu - Hodge - w tym okresie gry stracił więcej piłek niż zdobył punktów, a bez jego pomocy zielonogórski zespół nie był w stanie nawiązać walki. Taki obrót spraw zdenerwował trenera Jankowskiego, który kontestując decyzje arbitrów został ukarany przewinieniem technicznym. Jeszcze w pierwszej połowie Energa Czarni wyszli na prowadzenie i można było się spodziewać wyrównanego meczu do samego końca.

- Kibice są bardzo ważnym graczem naszego zespołu, bardzo pomagają nam w trudnych momentach, może nawet sami nie mają świadomości, jak bardzo. Dzięki temu, że wrócili do gry nasi wszyscy zawodnicy, byliśmy w stanie utrzymać maksymalną agresywność w obronie do ostatniej sekundy i to było decydujące. Ta wygrana da nam pewność siebie. Jedziemy na pierwsze mecze ćwierćfinału do Zielonej Góry i będziemy walczyć jak nigdy - zaznaczył trener Adomaitis.

W drugiej połowie spotkania żaden z zespołów nie był w stanie osiągnąć wyższej przewagi niż sześć punktów. Prawdziwe emocje zaczęły się na cztery minuty przed ostatnią syreną, kiedy to po rzutach wolnych Thomasa Mobley’a Zastal prowadził 75:70. Dzięki skuteczności swoich liderów - Hinsona i Burrella - Energa Czarni szybko doprowadzili do remisu, a po drugiej trójce tego pierwszego gospodarze wyszli na jednopunktowe prowadzenie półtorej minuty przed końcem.

Wtedy kolejne wolne trafił Mobley, a odpowiedział mu sprytną akcją Burrell. Kamil Chanas stracił piłkę, a faulowany Krzysztof Roszyk trafił tylko raz. Na 20 sekund przed końcem mogący doprowadzić do remisu Piotr Stelmach został zablokowany przez Morrisona i Roszyk ponownie stanął na linii. Tym razem również raz się pomylił i przy wyniku 83:80 dla Energi Czarnych, na 12 sekund przed końcem, decydującą piłkę miał w rękach nie kto inny, jak Walter Hodge. Słupszczanie celowo sfaulowali na 4 sek. przed zakończeniem meczu Portorykańczyka i posłali go na linię rzutów wolnych. Po pierwszym celnym, Hodge celowo spudłował drugiego, ale ponownie zabłysnął Morrison, zbierając piłkę i posyłając ją na drugą połowę boiska.

- Już kilka spotkań z rzędu zaczynamy bardzo dobrze, wpada nam praktycznie każdy rzut i w tym spotkaniu wysokie prowadzenie nieco nas uśpiło. Później mecz był bardzo wyrównany, a w końcówce o wyniku decydowały niuanse, niedokładnie rozegraliśmy kilka pojedynczych akcji i to się zemściło. Wydaje mi się jednak, że biorąc pod uwagę to, jak trudnym terenem jest Hala Gryfia, zaprezentowaliśmy się dobrze - podkreślał trener Zastalu.

Dla Energi Czarnych Stanley Burrell zdobył 17, a Darnell Hinson 16 punktów. 10 wolnych przy stuprocentowej skuteczności trafił Mantas Cesnauskis (w sumie 14 pkt.). Dla Zastalu aż 77 z 81 punktów zdobyli Hodge (27), Arichbeaque (27), Chanas (13) i Mobley (10). Co ciekawe, zielonogórzanie przegrali, choć wygrali walkę o zbiórki aż 34 do 23 i mieli o siedem zbiórek w ataku więcej od gospodarzy.