Śląsk - Siarka Jezioro: Dwie rózne połowy
fot. Rafał Podleśny

,

Lista aktualności

Śląsk - Siarka Jezioro: Dwie rózne połowy

Nie zabrakło emocji w kolejnym meczu między Śląskiem Wrocław i Siarką Jezioro Tarnobrzeg, ale ani słabsza druga połowa w wykonaniu Śląska, ani popis Josha Millera w czwartej kwarcie nie wystarczył przyjezdnym by sprawić niespodziankę. Śląsk wygrał 90:80 i zapewnił sobie siódme miejsce przed fazą play-off Tauron Basket Ligi.

,

Pierwsza połowa spotkania przebiegała pod wyraźne dyktando Śląska. Po raz kolejny świetnie funkcjonowała dwójka rozgrywających Paul Graham-Robert Skibniewski. Polsko-amerykański duet umiejętnie rozpracowywał obronę tarnobrzeżan, szukając niekiedy koronkowych rozwiązań akcji. Gospodarze prezentowali się na tle rywali bardziej zespołowo, podczas gdy liderzy Siarki Jezioro szukali raczej indywidualnych zagrań. Po podaniach wrocławskich obrońców, jak zwykle skuteczny był Aleksandar Mladenović, który w całym meczu uzbierał 23 punkty. Pewność Śląska i chaos w poczynaniach tarnobrzeżan sugerował, że wynik jest już rozstrzygnięty w momencie, gdy obie drużyny schodziły do szatni na 15-minutową przerwę.

Po przerwie sytuacja zaczęła się zmieniać. Drużyna trenera Miodraga Rajkovicia grała mniej więcej podobne akcje, jak w pierwszej połowie, ale rzuty, niekiedy nawet z czystych pozycji, przestały wpadać i gospodarze stracili sporo ze swojej przewagi oraz pewności siebie. Dość powiedzieć, że początek trzeciej części meczu wygrała Siarka Jezioro 14:0. - Czasem tak się dzieje, gdy wygrywasz pierwszą połowę różnicą przeszło dwudziestu punktów. Po przerwie nie graliśmy już tak, jakbym sobie tego życzył i jakby chcieli sami zawodnicy - tłumaczył trudności swojej drużyny serbski trener Śląska.

Trzecia kwarta, mimo fatalnego początku nie przyniosła większego przełamania. Dzięki zagraniom Paula Grahama wrocławianie wrócili do równowagi i choć nie odzyskali już wysokiej przewagi z końca pierwszej połowy, nadal zdawali się kontrolować przebieg gry. Graham rzucił wówczas osiem ze swoich 27 punktów i pokazał, że może być liderem zespołu. Nie rozstrzygnęło to jednakże ostatecznie kwestii zwycięstwa w meczu. Do akcji włączył się bowiem filigranowy rozgrywający Siarki Jezioro, Josh Miller. Amerykanin złapał swój rytm i trafiał z niesamowitych pozycji, nawet z ręką obrońcy na twarzy. Bezradni obrońcy mogli tylko obserwować jak rośnie dorobek Millera i zarazem maleje różnica punktowa na korzyść Śląska.

Gdy straty Siarki Jezioro zmalały do pięciu-sześciu punktów celownik Millera jednak zawiódł. Amerykanin wspierany przez swego rodaka Nicchaeusa Doaksa (24 punkty) nie zdołał trafić do kosza w najbardziej kluczowych momentach spotkania, zaś o swojej formie przypomniał Graham. Obrońca Śląska nie tylko punktował, ale także uruchamiał podaniami Pawła Buczaka oraz Mladenovicia i wspólnymi siłami utrzymali prowadzenie do końca spotkania. - Chcieliśmy dzisiaj mocniej postawić na naszych graczy rezerwowych, jak Paweł Buczak, czy Piotr Niedźwiedzki. Szukamy nowych rozwiązań pod kątem następnych meczów, zwłaszcza w fazie play-off. Buczak rzucił dziś 14 punktów, co jest niezłym osiągnięciem, ale za to zdarzały mu się słabsze momenty w obronie. Tak czasem bywa, że gdy lepiej zagra po jednej stronie boiska, niejako zapomina o swoich zadaniach po drugiej. Niemniej, jestem zadowolony z tego, co dziś pokazał. Teraz musimy myśleć o tym, by dał nam jak najwięcej w play-off - wyjaśniał Rajković.

- Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu tragiczna, ale w drugiej mój zespół doszedł już do siebie po długiej podróży. Cieszę się, że trochę napędziliśmy Śląskowi stracha, ale tym razem nie udało się odrobić ponad dwudziestu punktów straty. Gratuluję Śląskowi, który w przekroju całego meczu był lepszym zespołem - podsumował mecz Dariusz Szczubiał, trener Siarki Jezioro Tarnobrzeg.