Anwil - Energa Czarni: Bez ataku, bez szans
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Anwil - Energa Czarni: Bez ataku, bez szans

Energa Czarni Słupsk nie mieli we Włocławku zbyt wiele do powiedzenia w ofensywie i łatwo przegrali 55:71.

,

Tylko na początku spotkania koszykarze Energi Czarnych Słupsk sprawiali wrażenie, że mimo osłabienia mogą powalczyć we Włocławku z Anwilem. Scott Morrison zdobył sześć punktów, a z dystansu trzy dorzucił Mantas Cesnauskis. Jak się później okazało Kanadyjczyk swoje kolejne punkty zdobył dopiero 21 sekund przed końcem meczu z linii rzutów wolnych, a Cesnauskis pudłował nawet najprostsze rzuty. W całym spotkaniu miał cztery celne z 13 prób.

- Nie trafialiśmy otwartych rzutów i to był nasz problem. Wiadomo, że brakowało nam w rotacji Darnella Hinsona i Pawła Kikowskiego. Być może im szło by lepiej, ale przede wszystkim bylibyśmy mniej zmęczeni - tłumaczył Cesnauskis. - Szkoda, że nie było dwóch naszych najlepszych strzelców, tym bardziej, że mieliśmy problem ze skutecznością - dodawał z kolei trener Energi Czarnych Słupsk Dainius Adomaitis.

Wyrównana gra trwała do połowy trzeciej kwarty. Jeszcze w 24. minucie spotkania był remis 38:38, ale wtedy do głosu doszedł wracający do zespołu Anwilu po kontuzji Dardan Berisha. Rzucający reprezentacji Polski trafił trzy razy z dystansu, będąc nie do zatrzymania dla pilnujących go koszykarzy rywala. - Berisha trafiał ciężkie rzuty i gospodarze nam odskoczyli. Kiedy w Hali Mistrzów Anwil odskoczy przeciwnikowi i poczuje pewność to trudno jest go dogonić - komentował Cesnauskis.

- Jeśli ktoś nie wierzył, a nawet śmiał się z moich słów, gdy mówiłem, że brak Dardana we wcześniejszych meczach był dla nas wielkim osłabieniem to spotkanie przeciwko Enerdze Czarnym potwierdziło to, jak ważnym ogniwem jest on dla naszego zespołu - mówił trener Anwilu Krzysztof Szablowski.

Berisha zakończył spotkanie z 25 punktami, co jest jego najlepszym wynikiem w bieżącym sezonie. Na jego dorobek złożyło się aż sześć celnych rzutów z dystansu, czym wyrównał takie samo osiągnięcie ze spotkania przeciwko Kotwicy Kołobrzeg na początku sezonu.

Bardzo dobra gra Berishy sprawiła, że całej drużynie gospodarzy grało się dużo łatwiej. Włocławianie zacieśnili obronę, nie pozwalali rywalowi na ponawianie akcji, co spowodowało, że w drugiej połowie słupszczanie zdobyli tylko 22 punkty, a całe spotkanie zakończyli z dorobkiem zaledwie 55. Warto zaznaczyć, że to już trzeci mecz z rzędu Anwilu w Hali Mistrzów, w którym rywal włocławian rzuca tak mało punktów.

- Znów daliśmy się zaskoczyć pod tablicami w pierwszej połowie, ale później graliśmy już dużo lepiej. Wreszcie trafialiśmy z przyzwoitą skutecznością, zafunkcjonowaliśmy w grze przeciwko obronie strefowej i dokładnie wykonywaliśmy założenia przedmeczowe - wymieniał trener Szablowski.

Energa Czarni zagrali słabiej nie tylko z powodu braku dwóch rzucających, ale i biernej postawie podkoszowych. Oprócz wspomnianych punktów Morrisona na początku goście nie zagrozili właściwie niczym. Bez punktów spotkanie zakończył rezerwowy środkowy David Weaver, który w 12 minut spudłował dwa rzuty.

- W drugiej połowie Anwil zagrał agresywniej, a my powoli opadaliśmy z sił. Teraz czekamy już na ostatni mecz w tym etapie przeciwko Zastalowi i mam nadzieję, że nasi kontuzjowani gracze powrócą już do składu - powiedział Adomaitis.

Wygrana Anwilu nad Energą Czarnymi była pięćsetnym zwycięstwem włocławian w historii występów tego zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dodatkowo, także dzięki przegranej PGE Turowa z Asseco Prokomem, ekipa trenera Krzysztofa Szablowskiego zapewniła sobie miejsce w pierwszej czwórce przed play-off i przewagę parkietu w ćwierćfinale.