Bartosz Szczechowski: Nasz pierwszy wywiad miał miejsce w styczniu 2011 roku. Mamy teraz marzec 2012 i to nasza ostatnia rozmowa w tym sezonie. Jak Pan może podsumować czas spędzony w Kołobrzegu?
Jessie Sapp: Było bardzo fajnie. Poznałem tu wielu ludzi, bardzo dobrych ludzi. Dobrze się tu czułem, miasto też mi się podobało, doceniam wszystko co dał mi Kołobrzeg.
W naszej pierwszej rozmowie przyznał Pan, że nie wie wiele o Polsce. Jak to wygląda obecnie?
- Z pewnością nauczyłem się troszkę języka. Macie bardzo dużo dni wolnych [śmiech]. Prawdę mówiąc, spotkałem się tu z bardzo dobrymi osobami, zaobserwowałem jak ludzie troszczą się wzajemnie o siebie czy też o mnie, od pierwszego dnia spędzonego tutaj. Jeśli chodzi o tradycje to mogę coś z pewnością powiedzieć o świętach. Przez 3-4 dni macie wszystko pozamykane [śmiech]. Bardzo miło wspominam Sylwestra spędzonego w Kołobrzegu, o północy świętowaliśmy Nowy Rok wraz z mieszkańcami. Byłem częścią paru dobrych sytuacji, które z pewnością zapamiętam.
Co Pan wspomina najlepiej z pobytu tutaj?
- Najlepszy moment? Zdecydowanie wygrane z Koszalinem. Kiedy tu przyszedłem, Kotwica miała za sobą wygraną z Koszalinem. W tym sezonie, każde zwycięstwo w derbach było dla mnie nieopisanym uczuciem.
Co z kolei jest najgorszym momentem z pobytu w Kołobrzegu?
- Najgorsze jest to, że odniosłem tę kontuzję. Tylko i aż to mogę spisać na minus.
Z powodu właśnie kontuzji wraca Pan do domu, do Nowego Jorku. Jakie są Pana plany?
- Najpierw wracam do rodziny do Nowego Jorku, później przejdę rehabilitację w Georgetown [uczelnia na której grał Sapp - red.]. Najważniejszy jest dla mnie powrót do zdrowia. Chcę jak najszybciej doprowadzić moje kolano do dobrego stanu i rozpocząć przygotowania do kolejnego sezonu. Zamierzam krok po kroku wracać do pełnej sprawności, aby być gotowym w 100 procentach do nowego sezonu.
Podczas gry dla Kotwicy miał Pan dwóch trenerów: Dariusza Szczubiała oraz Tomasza Mrożka. Czego Pan się od nich nauczył?
- Są to dwa różne style. Trener Dariusz nauczył mnie wielu rzeczy, m.in. cierpliwości, kiedy pracujesz z tym trenerem. Czasami się denerwuje, ale osiąga to, do czego dąży. Jak widać obecnie, wykonuje dobrą robotę z Siarką. Trener Tomasz jest inny. Ma wielkie perspektywy. Sam nie tak dawno był zawodnikiem i w związku z tym ma lepszy wgląd na naszą sytuację na parkiecie. Jest to jego pierwszy sezon, nie wszystko jeszcze wychodzi, ale uważam, że z czasem stanie się naprawdę wielki. Wie do czego dąży, wie jak to zrobić, wszystko przyjdzie z czasem. Obaj trenerzy byli dla mnie świetni, dużo wnieśli do naszego projektu. To dwa różne style, ale to dwójka świetnych ludzi.
Czy pamięta Pan swój pierwszy mecz w barwach Kotwicy?
- Mój pierwszy mecz miał miejsce przeciwko Polonii Warszawa w zeszłym roku. Graliśmy tutaj, w Hali Milenium. Miałem 12 punktów, 4 zbiórki oraz 4 asysty. Najbardziej zapamiętałem to, że miałem 50 procent skuteczności w każdej ze statystyk. 50% z gry, 50% za 3, 50% z linii rzutów wolnych. Najważniejsze było jednak to, że odnieśliśmy wtedy zwycięstwo. To czego dokonaliśmy w tamtym meczu było namiastką tego, co mogliśmy osiągnąć w tamtym sezonie. Tamten mecz pamiętam, jakby miał miejsce wczoraj.
Czy chciałby Pan coś przekazać kibicom?
- Chciałbym podziękować z całego serca naszym kibicom. Byli świetni zarówno dla zespołu jak i dla mnie samego. Oprócz dopingu w hali, mogłem liczyć na ich wsparcie na ulicy, w sklepie. Chciałbym im podziękować za wiarę we mnie. Byli oni dla mnie najlepszymi fanami, jakich mogłem mieć w Polsce.
Czy rozważa Pan powrót do Kołobrzegu?
- Zobaczymy co się wydarzy. Nie mogę przewidzieć przyszłości. Martwię się obecnie o stan mojego kolana. Wraz z prezesem i trenerem rozmawialiśmy wstępnie na ten temat. Nikt nie wie co się wydarzy w przyszłości.