Cesnauskis: Chcieli nas zamulić
fot. Łukasz Capar

,

Lista aktualności

Cesnauskis: Chcieli nas zamulić

- Nie jestem już młodym graczem, który w końcówce może stracić nerwy - mówi po wygranej z PGE Turowem kapitan Energi Czarnych Mantas Cesnauskis.

,

Mateusz Bilski: Czy czuje się Pan bohaterem po wygranej z PGE Turowem? W ostatniej kwarcie był Pan nie do zatrzymania.

Mantas Cesnauskis: Oczywiście nigdy nie powiem, że to ja wygrałem mecz, albo ktoś inny w pojedynkę przesądził o wyniku. W koszykówkę pięciu zawodników gra przeciwko pięciu, więc jeśli ja dziś trafiałem, to była to zasługa całej naszej drużyny. Wszyscy pracowali na moje pozycje.

Gdy PGE Turów zaczął bronić strefą, gra Pańskiego zespołu wyglądała znacznie gorzej, niż wcześniej.

- Na początku meczu złapaliśmy dobry rytm, graliśmy po prostu swoje. Jednak gdy rywale stanęli strefą, wszystko się zmieniło. Nie mogliśmy wykorzystywać swojej szybkości, a gracze PGE Turowa chcieli nas po prostu zamulić. Nie możemy tak grać, nie jesteśmy drużyną, która lubi grać powoli. Było widać, że przeciwnicy zrobili świetny scouting i doskonale wiedzieli, co chcemy w danym momencie zrobić.

Czyli to goście mieli większą kontrolę nad tym, co działo się na parkiecie?

- Oni wiedzieli, że nie mają z nami szans w sytuacji, gdy będziemy grać jak na początku meczu, czyli szybko i skutecznie. Przeciwnicy chcieli narzucić nam po prostu swój styl gry i im się to udało, było bardzo ciężko. Teraz musimy dokładnie przeanalizować naszą grę przeciwko strefie, aby w kolejnych meczach nie było takiej sytuacji, że sobie z nią nie radzimy. Wtedy każdy będzie tak bronił przeciwko nam.

Jak Pan się czuje w tego typu spotkaniach, w których piękne akcje w ataku ustępują miejsca faulom i agresywnej obronie?

- Jak pokazało to spotkanie, całkiem nieźle. Nie jestem już młodym graczem, który w końcówce może stracić nerwy. W swojej karierze miałem już do czynienia z wieloma różnymi sytuacjami, gram więc swoje i staram się wykorzystywać swoje mocne strony.

Trener Adomaitis powiedział, że potrzeba też trochę szczęścia w takich meczach, a sprzyja ono tym, którzy ciężko pracują. Zgadza się Pan z tą opinią?

- W takim meczu, w którym spotykają się dwa równe zespoły, jeden rzut decyduje o wyniku. Więc jeśli masz szczęście, to go trafisz i wygrasz. Dlatego uważam, że szczęście jest bardzo potrzebne. Dodam jeszcze, że ma je nie tylko ten, który ciężko pracuje, ale po prostu ten, który jest silniejszy.

W ostatniej kwarcie wykonaliście aż 17 rzutów wolnych, z czego 6 było Pana autorstwa. Nie drżały Panu ręce w końcówce?

- Nie, już wiele razy byłem w takiej sytuacji. Od kiedy gram w Słupsku często w końcówkach koledzy szukają właśnie mnie, bo wiedzą, że dobrze wykonuję rzuty wolne. Ja jestem więc na to przygotowany i na linii czuję się pewnie i spokojnie.

Drugi etap rozpoczęliście od dwóch zwycięstw. To chyba dobry prognostyk przed kolejnymi meczami?

- Zrobiliśmy bardzo duży krok naprzód, ponieważ udało nam się odskoczyć od Anwilu, Turowa i Zastalu, od których mamy już więcej o dwa zwycięstwa. To bardzo ważne mając do rozegrania 10 meczów w drugim etapie. W takim systemie rozgrywek nie można przegrywać w swojej hali, musimy wygrać w niej wszystkie mecze, ponieważ na wyjazdach z pewnością będzie o to trudniej.