Białek: Trefl nie lubi fizycznej gry
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

Białek: Trefl nie lubi fizycznej gry

- Takich spotkań z wyrównanymi końcówkami jest sporo, trzeba więc potrafić panować nad emocjami i robić swoje - mówi po wygranej z Treflem Zbigniew Białek, skrzydłowy Energi Czarnych.

,

Mateusz Bilski: Już trzy razy w tym sezonie Trefl na początku spotkania z Energą Czarnymi osiągał sporą przewagę i musieliście poświęcać sporo sił na odrabianie strat. Tym razem scenariusz był inny. Jak udało Wam się to osiągnąć?

Zbigniew Białek: Nasze główne założenie było takie, aby w pierwszych minutach powstrzymać graczy Trefla. To bardzo ważne, ponieważ jeśli oni znajdą swój rytm, są na fali i wszystko im wychodzi, są wtedy nie do zatrzymania. Sopocianie nie lubią jednak fizycznej gry, dlatego im ją dziś zafundowaliśmy. Naszą strategią było to, aby grać twardo i nie dać im odjechać. Musieliśmy o to walczyć jednak przez całe spotkanie, co nam się udało, a w końcówce, jak to w końcówce - szczęście sprzyjało lepszym.

Główną bronią Trefla jest szybki atak i tym razem udało Wam się go zatrzymać. Co było kluczem do tego?

- Po prostu biegaliśmy, broniliśmy i robiliśmy to, czego nie potrafiliśmy realizować wcześniej. Poprawiliśmy się w powstrzymywaniu tych szybkich ataków, nie popełnialiśmy wielu błędów i byliśmy bardzo agresywni w defensywie. Kontry Trefla są kluczowe i zatrzymując je, bardzo sobie pomogliśmy w wygranej.

Pan rozegrał przeciwko Filipowi Dylewiczowi bardzo dobre spotkanie, trafiając przy nim trzy razy z dystansu. Mimo że Pana rywal zdobył 21 punktów, chyba dobrze się Pan czuł w rywalizacji z nim?

- Nigdy nie patrzę na osiągnięcia czy indywidualne pojedynki między poszczególnymi zawodnikami. Dla mnie liczy się tylko zwycięstwo zespołu i to, że odnieśliśmy sukces. U nas Stanley Burrell zdobył mnóstwo punktów, w Treflu Dylewicz, ale wygrywa czy przegrywa cała drużyna. Wygrane w pojedynkę zdarzają się, ale raz na 50 spotkań. Kluczem do naszego zwycięstwa była gra zespołowa i to po obu stronach parkietu. Nie odpuszczaliśmy przez pełne 40 minut.

W decydujących akcjach Energa Czarni zdobywali punkty, natomiast liderzy sopocian pudłowali. Jak udało Wam się zachować zimną krew na końcówkę tego spotkania?

- Takie wyrównane końcówki zawsze są bardzo nerwowe dla zawodników, ręce trzęsą się graczom obu drużyn. To jest jednak koszykówka i takich spotkań jest sporo, trzeba więc potrafić panować nad emocjami i robić swoje. Dużo dobrego mógłbym w tym miejscu powiedzieć o naszych kibicach, którzy są naszym szóstym zawodnikiem i tworzą w Gryfi wspaniały klimat dla nas, przeszkadzając jednocześnie naszym przeciwnikom. Bardzo nam pomagają i naprawdę warto dla nich walczyć. Gdy dopingują tak głośno, jak w meczu z Treflem, aż chce się wyjść na boisko i rzucać się dla nich o każdą piłkę, walczyć ze wszystkich sił. Dzięki kibicom ten sport jest tak piękny.

W pierwszej kolejce drugiego etapu przegrały zespoły PGE Turowa oraz Anwilu i tym samym Energa Czarni, wygrywając z Treflem, mają już nad nimi mecz przewagi.

- My teraz szykujemy się na spotkanie z PGE Turowem i naprawdę nie myślimy o tym, jaka jest sytuacja w tabeli, czy co będzie później. W sobotę czeka nas kolejny bardzo trudny mecz i nie zajmujemy się teraz niczym innym.