3. kolejka: Polski Cukier lepszy od Asseco
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

3. kolejka: Polski Cukier lepszy od Asseco

W jedynym poniedziałkowym spotkaniu Polski Cukier Toruń wygrał z Asseco Gdynia 87:79. W niedzielnym hicie PLK Anwil Włocławek pokonał Rosę Radom 86:65. W innym ciekawym spotkaniu BM Slam Stal zwyciężyła nad Czarnymi 76:74. Polpharma Starogard Gdański sprawiła sporą niespodziankę! W sobotę wygrała ze Stelmetem BC Zielona Góra 82:77.

,

Polski Cukier Toruń – Asseco Gdynia 87:79

Początek spotkania należał do gości, którzy po trójce Krzysztofa Szubargi prowadzili już 7:0. Odpowiedział na to Karol Gruszecki, ale po kolejnym trafieniu Szubargi przewaga Asseco wzrosła do dziewięciu punktów. Gospodarze dość szybko zmniejszali straty, ale to gdynianie byli stroną przeważającą. Po 10 minutach zespół trenera Przemysława Frasunkiewicza wygrywał 24:17. W drugiej części meczu Polski Cukier krok po kroku zbliżał się do rywali. W ataku wyróżniał się Glenn Cosey, ale goście ciągle kontrolowali sytuację. Nie do zatrzymania był przede wszystkim Szubarga – po jego trójce w ostatniej sekundzie kwarty Asseco prowadziło 45:36.

Kolejne trafienia Karola Gruszeckiego i Łukasza Wiśniewskiego na początku trzeciej kwarty zbliżyły torunian na zaledwie dwa punkty. Drużyna trenera Dejana Mihevca długo nie mogła jednak doprowadzić chociażby do remisu. Dopiero późniejsza trójka Aleksandra Perki dała gospodarzom minimalną przewagę. Po 30 minutach gry prowadzili 61:56. Ostatnią kwartę wicemistrzowie rozpoczęli od czterech kolejnych punktów i tym samym powiększali przewagę. Dzięki współpracy Coseya z Sulimą było już 71:61. Asseco ambitnie walczyło do samego końca, a świetnie nadal spisywał się Szubarga. W kluczowych momentach nie mylił się Sulima i to Polski Cukier zwyciężył 87:79.

Po 16 punktów dla gospodarzy rzucili Glenn Cosey i Karol Gruszecki. W ekipie gości wyróżniał się Krzysztof Szubarga z 24 punktami, 4 zbiórkami i 6 asystami.

 

TBV Start Lublin – Legia Warszawa 95:85

Legia dzięki trafieniom Mateusza Jarmakowicza rozpoczęła ten mecz od prowadzenia 7:3. Gospodarze bardzo szybko doprowadzili do wyrównania, a przewagę zdobyli po trójce Urosa Mirkovicia. Później swoje robił Chavaughn Lewis, a dzięki trójce Jamesa Washingtona TBV Start wygrywał po 10 minutach 25:19. W drugiej części meczu zespół z Warszawy potrafił wychodzić na prowadzenie dzięki akcjom Grzegorza Kukiełki i Jobiego Walla, ale nie mógł tego stanu utrzymać. Aktywny w ofensywie był Lewis, a po serii jego rzutów wolnych pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 50:41.

Na początku trzeciej kwarty niewiele się zmieniało, bo nadal skuteczny był Lewis, a punkty dokładał także Wojciech Czerlonko. Co prawda po trójce Piotra Robaka goście potrafili zbliżyć się na siedem punktów, ale ekipa trenera Davida Dedka nie chciała pozwolić na nic więcej. Straty zmniejszył jeszcze Michał Aleksandrowicz, ale to lublinianie po 30 minutach wygrywali 74:68. W ostatniej kwarcie TBV Start długo nie był w stanie zbudować bezpiecznej przewagi, a Legia ciągle trzymała się blisko. Nie do zatrzymania był jednak Lewis, a wspomagał go Mateusz Dziemba - po trafieniu tego ostatniego gospodarze prowadzili 10 punktami. Ostatnie minuty niczego nie zmieniły - drużyna z Lublina wygrała 95:85.

Najlepszym graczem w ekipie gospodarzy był Chavaughn Lewis – zdobył 39 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty. Mateusz Jarmakowicz zanotował 16 punktów, 6 zbiórek i 6 asysty dla gości.

 

 

Trefl Sopot – MKS Dąbrowa Górnicza 85:78

Sopocianie świetnie weszli w to spotkanie i po trafieniach Steve’a Zacka oraz Nikoli Markovicia prowadzili 8:0. Rywale dość szybko odpowiadali trafieniami Pauliusa Dambrauskasa, ale to Trefl był ciągle stroną przeważającą. Po kolejnej akcji Markovicia gospodarze po 10 minutach gry wygrywali 24:17. Drugą część meczu od serii 9:0 rozpoczął MKS i po rzucie Aarona Broussarda wyszedł na prowadzenie. Później trójki trafiali Brandon Brown i Filip Dylewicz, co ustawiało zespół trenera Marcina Klozińskiego w lepszej sytuacji. Pierwszą połowę zakończył rzut z dystansu Łukasza Kolendy – po nim było 46:38.

W trzeciej kwarcie Trefl utrzymywał swoją przewagę, a bardzo ważnym graczem pozostawał Steve Zack. MKS ciągle starał się gonić wynik, a bardzo pomagali w tym Broussard i Dambrauskas. Po trafieniach Piotra Śmigielskiego gospodarze prowadzili jednak nawet 13 punktami. Po 30 minutach gry było 73:58. W ostatniej kwarcie zespół z Sopotu kontrolował sytuację na boisku i skupiał się na tym, aby przeciwnicy nie zanotowali ofensywnego zrywu. W końcówce gospodarze musieli się jednak jeszcze popracować, ponieważ po akcjach Wołoszyna MKS zbliżył się nawet na pięć punktów. Na więcej już dąbrowianom nie starczyło czasu i to Trefl cieszył się za zwycięstwa 85:78.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Steve Zack z 20 punktami i 11 zbiórkami. Po 17 punktów dla gości rzucili Bartłomiej Wołoszyn i Aaron Broussard.

 

BM Slam Stal Ostrów Wlkp. - Czarni Słupsk 76:74

Początek spotkania był raczej wyrównany, ale to Czarni potrafili zdobywać niewielką przewagę – nawet czteropunktową po akcji Dominica Artisa. Za odrabianie strat szybko wziął się jednak Aaron Johnson i to jego akcjach BM Slam Stal wychodziła na prowadzenie. Czarni nie dawali za wygraną – po kontrach wykończonych przez Daniela Walla i Laurisa Blausa było już 28:19 dla gości. Drugą kwartę słupszczanie rozpoczęli od serii 8:0 i jeszcze bardziej odskakiwali rywalom. Zespół trenera Emila Rajkovicia starał się odpowiadać m.in. trójką Jure Skificia, ale w tym momencie to było za mało. Tę samą broń wykorzystał Piotr Stelmach i już było 45:31. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się dziesięciopunktowym prowadzeniem ekipy trenera Marka Łukomskiego.

Od pierwszych minut trzeciej kwarty gospodarze starali się odrabiać straty. Bardzo pomagał w tym Mateusz Kostrzewski, a po trafieniu Johnsona do remisu brakowało już tylko czterech punktów. Później do remisu doprowadził Jure Skifić. Ostatecznie jednak po 30 minutach gry to Czarni mieli punkt przewagi. W ostatniej kwarcie znowu wszystko szybko się zmieniało, a BM Slam Stal co chwilę doprowadzała do wyrównania po rzutach Johnsona. Na trzy minuty przed końcem dzięki Justinowi Wattsowi goście znowu mieli cztery punkty przewagi. Półtorej minuty przed końcem ostrowianie znowu wyrównali, a kluczowe akcje kończył Adam Łapeta. To właśnie po jego kolejnym wsadzie gospodarze wygrali 76:74.

Najlepszym strzelcem BM Slam Stali był Jure Skifić z 18 punktami i 9 zbiórkami. Po 16 punktów dla gości rzucili Dominic Artis i Justin Watts.

 

Anwil Włocławek – Rosa Radom 86:65 STATYSTYKI

Początek spotkania był dość wyrównany, ale dwie trójki Kevina Puntera dały prowadzenie gościom 8:4. Anwil szybko doprowadził do wyrównania, a po rzucie z dystansu Kamila Łączyńskiego zdobył przewagę. Po kolejnym takim trafieniu, tym razem w wykonaniu Ante Delasa, włocławianie prowadzili już 18:10. Ostatecznie po pierwszej kwarcie gospodarze mieli sześć punktów przewagi. Kosz za kosz – w takim rytmie rozpoczęła się druga część meczu. Rosa co prawda zbliżyła się na dwa punkty, ale później ekipa trenera Igora Milicicia znowu uciekała. Dobitka Josipa Sobina oznaczała, że Anwil prowadził już 36:26. Pierwsza połowa zakończyła się 13 punktami przewagi zdobywców Superpucharu Polski.

Trzecią kwartę Anwil rozpoczął od serii 9:0 i po rzutach wolnych Jarosława Zyskowskiego prowadził już 49:27. Później ta przewaga jeszcze wzrastała, a włocławianie całkowicie kontrolowali sytuację na parkiecie. Rosa oczywiście się nie poddawała, zanotowała serię 14:0, i - m.in. dzięki akcjom Patrika Audy - goście zbliżyli się na 12 punktów. Ostatecznie po 30 minutach było 59:48. Na początku ostatniej kwarty trafienia Igora Zajcewa i Kevina Puntera zbliżyły gości na zaledwie sześć punktów. Zespół trenera Milicicia nie chciał pozwolić na więcej – po rzucie Delasa znowu prowadził 68:58. Radomianie nie potrafili już wrócić do gry, a atak gospodarzy nakręcał się jeszcze bardziej. Ostatecznie Anwil zwyciężył 86:65.

Najlepszym strzelcem gospodarzy był Ivan Almeida z 18 punktami i 7 zbiórkami. Kevin Punter rzucił dla gości 23 punkty.

 

 

Polpharma Starogard Gdański - Stelmet BC Zielona Góra 82:77 STATYSTYKI

Pierwsze minuty to przede wszystkim akcje grane na Milana Milanovicia i Vladimira Dragicevicia. Po późniejszych rzutach wolnych tego pierwszego było 10:7 dla gospodarzy. Od tego momentu Stelmet zanotował serię 7:0 i odskoczył rywalom. Jak się okazało - tylko na chwilę, bo szybko mieliśmy kolejny remis. Trójka Filipa Matczaka dała mistrzom Polski prowadzenie 28:25 po pierwszej kwarcie. Zaraz na początku drugiej części meczu Polpharma odzyskała przewagę. I co ważniejsze - potrafiła ją utrzymać. Po trafieniu Joe Thomassona starogardzianie prowadzili już dziewięcioma punktami. Zespół trenera Artura Gronka miał spore problemy ze swoim atakiem i dlatego to gospodarze po pierwszej połowie wygrywali już 49:38.

Na początku trzeciej kwarty czwarty faul zanotował Vladimir Dragicević, a to znacznie utrudniało rotację zespołu z Zielonej Góry. Po rzucie Marcina Fliegera starogardzianie prowadzili ponownie 11 punktami. Ważnym graczem mistrzów był Armani Moore, ale jego dobra gra w tym momencie nie wystarczała. Po 30 minutach gry było 63:52 dla ekipy trenera Miliji Bogicevicia. W ostatniej części meczu gospodarze walczyli o utrzymanie przewagi. Na trzy minuty przed końcem po trójce Florence’a goście zbliżyli się na siedem punktów. Mistrzowie później nie trafiali jednak bardzo ważnych rzutów, chociaż po akcji 2+1 Florence’a było 77:73 na 28 sekund przed końcem. Ostatecznie Polpharma utrzymała prowadzenie i wygrała 82:77.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Milan Milovanović z 21 punktami i 5 zbiórkami. W ekipie gości 15 punktów i 7 asyst zanotował Łukasz Koszarek.

 

PGE Turów Zgorzelec - GTK Gliwice 120:86

Zgorzelczanie w pierwszych minutach meczu mogli liczyć na skuteczność Camerona Ayersa – to po jego trafieniach prowadzili 13:6. Później ta przewaga wzrosła nawet do 11 punktów dzięki trójce Stefana Balmazovicia. To nie był koniec ofensywnych popisów PGE Turowa – kolejne rzuty z dystansu Jakuba Patoki i Mylesa Macka ustawiły wynik spotkania po 10 minutach na 40:18! Druga część meczu nie była już aż tak ofensywna, ale ekipa trenera Mathiasa Fischera utrzymywała swoją wysoką przewagę. W GTK bardzo starał się Quinton Hooker, ale to nie wystarczało do efektywnego odrabiania strat. Ostatecznie po pierwszej połowie gospodarze wygrywali aż 68:44.

W trzeciej kwarcie PGE Turów się nie zatrzymywał. Po trójkach Bartosza Bochny i Camerona Ayersa prowadzenie tego zespołu wzrosło aż do 34 punktów. Ekipa z Gliwic ciągle nie potrafiła realnie zagrozić zespołowi ze Zgorzelca. Po akcji Karolisa Petrukonisa było już 92:52. Po 30 minutach udało się tej drużynie utrzymać 40 punktów przewagi. Ostatnią kwartę GTK rozpoczęło od serii 7:0, ale nie miało to już wielkiego wpływu na tę rywalizację. Zespół trenera Fischera nie był już tak skuteczny w ataku, a mimo tego zwyciężył aż 120:86.

W ekipie gospodarzy najważniejsi byli Cameron Ayers i Stefan Balmazović – zdobyli odpowiednio 29 i 27 punktów. W zespole gości wyróżniał się Jonathan Williams z 24 punktami.

 

-----