29. kolejka: Komplet zwycięstw Stelmetu we własnej hali
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

29. kolejka: Komplet zwycięstw Stelmetu we własnej hali

Stelmet wygrał 15. spotkanie przed własną publicznością w TBL. Tym razem zielonogórzanie okazali się lepsi od Polpharmy 93:56. PGE Turów Zgorzelec bez większych problemów pokonał w Sopocie Trefl 74:66. W niedzielnym hicie Tauron Basket Ligi AZS Koszalin wygrał ze Śląskiem Wrocław 69:64. W sobotę Energa Czarni pokonała Rosę Radom 74:71 po świetnej drugiej połowie w swoim wykonaniu, w której goniła rywali. Kluczowy rzut trafił Mantas Cesnauskis.

,

Stelmet Zielona Góra – Polpharma Starogard Gdański 93:56

Zielonogórzanie rozpoczęli spotkanie od prowadzenia 5:0, a później mieli nawet osiem punktów przewagi po akcji Przemysława Zamojskiego. W tej części meczu zespół ze Starogardu Gdańskiego nawiązał jednak walkę z wicemistrzami Polski i po trafieniu Macieja Strzeleckiego przegrywał tylko trzema punktami. Drugą kwartę Stelmet zaczął od serii 7:0 i po trójce Kamila Chanasa prowadził 22:12. Później gospodarze powiększali swoją przewagę. W Polpharmie nieźle radził sobie Tony Meier, ale to ekipa trenera Saso Filipovskiego dzięki trójce Łukasza Koszarka wygrywała 42:28 po pierwszej połowie.

Kolejne kwarty nie przyniosły żadnych zmian. Zespół z Zielonej Góry całkowicie kontrolował sytuację na parkiecie i mógł tylko powiększać swoją przewagę. Polpharma nie zdołała w żaden sposób zagrozić gospodarzom tego spotkania. To 15. zwycięstwo Stelmetu w tym sezonie Tauron Basket Ligi przed własną publicznością.

Najlepszym zawodnikiem Stelmetu był Quinton Hosley z 14 punktami, 9 zbiórkami i 6 asystami. Po 13 punktów dla gospodarzy rzucili Russell Robinson i Przemysław Zamojski. Tony Meier zdobył 15 punktów i siedem zbiórek dla ekipy ze Starogardu Gdańskiego.

 

Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 66:74

Goście świetnie rozpoczęli to spotkanie – wykorzystali nieskuteczność Trefla i po czterech minutach i trójce Filipa Dylewicza ich przewaga wynosiła 14 punktów. Sopocianie starali się zmniejszać straty – na początku głównie wychodziło to Michałowi Michalakowi, a później włączył się do tego Eimantas Bendzius. PGE Turów nie był już tak dobry w ataku i dlatego na koniec pierwszej kwarty wygrywał tylko trzema punktami. W drugiej części spotkania mistrzowie Polski kontrolowali sytuację na parkiecie. Co prawda ekipa trenera Mariusza Niedbalskiego zmniejszyła w pewnym momencie straty do trzech punktów, ale później ważne akcje kończyli Aleksander Czyż i Tony Taylor. Po trójce tego drugiego goście wygrywali na koniec pierwszej połowy 46:34.

W trzeciej kwarcie sytuacja nie zmieniała się. Zespół trenera Miodraga Rajkovicia cały czas był na prowadzeniu, mimo że sopocianie starali się zbliżyć do rywali. Trójki rzucali Bendzius i Popović, ale to PGE Turów na koniec tej części meczu wygrywał 57:51. W ostatniej kwarcie drużyna ze Zgorzelca nadal nie pozwoliła się dogonić. Co prawda po rzutach wolnych Tautvydasa Lydeki Trefl tracił tylko sześć punktów, ale trafienia Kyryło Natiażko i Filipa Dylewicza uspakajały sytuację mistrzów. Ostatecznie goście wygrali 74:66.

Bardzo dobry mecz rozegrał Michał Chyliński, który rzucił 17 punktów. Filip Dylewicz i Tony Taylor dołożyli do tego po 14 punktów. W ekipie Trefla po 16 punktów zdobyli Eimantas Bendzius oraz Michał Michalak.

 

 

AZS Koszalin – Śląsk Wrocław 69:64

Pierwsze minuty spotkania były bardzo zacięte, ale później serią 7:0 popisali się gospodarze i po kolejnym trafieniu Qyntela Woodsa prowadzili 17:10. To nie zrobiło wrażenia na wrocławianach, którzy szybko doprowadzili do remisu. Dzięki rzutom wolnym Vuka Radivojevicia pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 19:19. Dobra postawa Szymona Szewczyka na początku drugiej części meczu pozwoliła AZS zdobyć osiem punktów przewagi. Koszalinianie w pełni kontrolowali sytuację na boisku i po pięciu punktach z rzędu Łukasza Pacochy wygrywali nawet 40:29 na koniec pierwszej połowy.

W trzeciej kwarcie Śląsk zaczął odrabiać straty. Po serii 8:0, w której zagraniem 3+1 popisał się Denis Ikovlev, zespół trenera Emila Rajkovicia przegrywał już tylko dwoma punktami. AZS ciągle utrzymywał jednak przewagę i nie dał się dogonić. To zmieniło się zaraz na początku ostatniej części meczu. Po trójce Łukasza Wiśniewskiego to wrocławianie prowadzili punktem. Później goście wygrywali nawet pięcioma punktami po trójce Dłoniaka, ale koszalinianie doprowadzili do remisu. W końcówce ważne akcje kończyli Piotr Dąbrowski, Szymon Szewczyk i Qyntel Woods, a AZS wygrał cały mecz 69:64.

Dobre spotkanie rozegrał Qyntel Woods, który rzucił 17 punktów. Łukasz Pacocha dodał do tego 11 punktów. W ekipie gości wyróżniał się Roderick Trice z 15 punktami i sześcioma zbiórkami.

 

 

 

Asseco Gdynia – MKS Dąbrowa Górnicza 74:71

W składzie Asseco w tym meczu nie było w ogóle A.J. Waltona i Ovidijusa Galdikasa, a dodatkowo nie grali Przemysław Frasunkiewicz oraz Piotr Szczotka. Po akcji 2+1 Romana Szymańskiego gdynianie prowadzili na początku 7:3. Bardzo dobrze prezentował się także Filip Matczak – dzięki jego rzutowi zespół trenera Davida Dedka po pierwszej kwarcie wygrywał 19:15. W drugiej części meczu inicjatywę przejął MKS. Po rzucie Davida Weavera zdobył przewagę, a dzięki trójce Mylesa McKaya prowadził po pierwszej połowie 43:39.

W pewnym momencie trzeciej kwarty dąbrowianie zaliczyli serię 11:0 i po trójce Daltona Peppera wygrywali aż 59:41. Wydawało się, że gospodarze nie nawiążą już walki w tym meczu, ale ostatnia część spotkania pokazała coś zupełnie odwrotnego. Gdynianie rozpoczęli ją od niesamowitej serii 16:0, a to oznaczało, że doprowadzili do remisu! Ostatnie dwie minuty meczu były bardzo wyrównane, ale bardzo ważną akcję wykończył Daniel Grujić, a na linii rzutów wolnych nie mylił się Jakub Parzeński. Ostatecznie Asseco wygrało 74:71.

Po 15 punktów dla Asseco rzucili Filip Matczak (sześć zbiórek i pięć asyst) oraz Jakub Parzeński (14 zbiórek). David Weaver i Myles McKay rzucili po 17 punktów dla MKS.

 

 

King Wilki Morskie Szczecin – Wikana Start Lublin 82:86

Spotkanie dobrze rozpoczęli goście, którzy m.in. dzięki akcji 2+1 Roberta Lewandowskiego prowadzili 5:0. Później King Wilki Morskie potrafił zbliżyć się do rywali na dwa punkty, ale skuteczni byli Piotr Śmigielski i Bryon Allen, więc lublinianie po pierwszej kwarcie wygrywali 20:13. Drugą część meczu Wikana Start rozpoczęła od serii 9:0 i tym samym kontrolowała sytuację na parkiecie. Dzięki kolejnej akcji Śmigielskiego goście wygrali pierwszą połowę 43:34.

Trzecią kwartę zespół trenera Mihailo Uvalina rozpoczął od mocnego uderzenia. Zaliczył serię 15:0 i głównie dzięki rzutom Pawła Kikowskiego oraz Cashmere Wrighta prowadził już 49:43. W końcówce tej części meczu rzuty Bryona Allena zbliżyły jednak gości na jeden punkt. Ostatnia kwarta była bardziej wyrównana, ale w decydujących minutach kluczowe akcje kończył Allen, a szczecinianie nie potrafili odwrócić losów meczu. Ostatecznie zespół z Lublina wygrał 86:82.

Bryon Allen był najlepszym strzelcem Wikany Start – rzucił aż 36 punktów. 19 dołożył do tego Piotr Śmigielski. W ekipie ze Szczecina wyróżniał się Rodney Green z 20 punktami, siedmioma zbiórkami i siedmioma asystami.

 

Energa Czarni Słupsk – Rosa Radom 74:71

Rosa efektownie weszła w spotkanie i po akcji Mike’a Taylora wygrywała 7:2. Gospodarze potrafili zbliżyć się na jeden punkt, ale goście nie chcieli pozwolić na więcej. Dzięki rzutom wolnym Johna Turka przewaga zespołu trenera Wojciecha Kamińskiego wzrosła do siedmiu punktów. W drugiej kwarcie radomianie kontrolowali sytuację na parkiecie. Znowu skuteczny był Michał Sokołowski – po jego akcji było 34:21 dla gości. W ekipie Energi Czarnych brakowało lidera, a pojedyncze akcje Jerela Blassingame’a nie wystarczały do nawiązania walki. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 48:29 dla Rosy.

Słupszczanie nie zamierzali się poddawać i rozpoczęli pogoń już w trzeciej kwarcie. Sporo punktów zdobywali Gruszecki, Eziukwu i Blassingame. Po rzutach wolnych tego ostatniego gospodarzom udało się zbliżyć na dwa punkty. Rosa w tej części gry zdobyła zaledwie 10 punktów. Energa Czarni jeszcze bardzo długo nie potrafiła wyjść na prowadzenie. Udało się to dopiero na dwie minuty przed końcem spotkania po trójce Gruszeckiego. Później Gibson doprowadził do kolejnego remisu, a 30 sekund przed końcem Rosa przegrywała zaledwie punktem. Kluczowy rzut trafił później Mantas Cesnauskis – gospodarze wygrywali po nim 74:71. Szansę na doprowadzenie do dogrywki miał jeszcze Uros Mirković, ale nie trafił.

Karol Gruszecki był najlepszym strzelcem Energi Czarnych – rzucił tym razem 16 punktów. 13 punktów i osiem asyst dołożył Jerel Blassingame. W ekipie Rosy po 12 punktów rzucili Mike Taylor, Danny Gibson i Michał Sokołowski.

 

 

Polfarmex Kutno – Anwil Włocławek 78:71

Lepiej w spotkanie weszli goście, którzy m.in. po akcjach Deonta Vaughna i Grzegorza Surmacza wygrywali 10:5. W pewnym momencie przewaga Anwilu wzrosła nawet do 11 punktów dzięki trafieniu Hrvoje Kovacevicia. Jeszcze w drugiej kwarcie po rzucie tego samego gracza było 27:20 dla ekipy z Włocławka, ale wtedy serią 8:0 popisał się Polfarmex i po akcji 2+1 Kevina Johnsona prowadził jednym punktem. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 36:33 dla gospodarzy.

W trzeciej kwarcie Anwil odrabiał straty i starał się być blisko swoich rywali. W samej końcówce tej części gry zanotował serię 8:0 i po rzutach wolnych Chase’a Simona nie tylko doprowadził do wyrównania, ale także prowadził 57:55. Zaraz na początku ostatniej kwarty Polfarmex odzyskał przewagę. Na trzy minuty przed końcem akcja Vaughna dała jednak kolejny remis. W samej końcówce lepiej prezentowali się jednak kutnianie, którzy mogli liczyć na Kevina Johnsona i Kamila Łączyńskiego. Ostatecznie gospodarze wygrali 78:71.

Najlepszym zawodnikiem Polfarmexu był Patrik Auda z 18 punktami i sześcioma zbiórkami. 17 punktów, osiem zbiórek i trzy asysty dodał Kevin Johnson. W ekipie Anwilu wyróżniał się Deonta Vaughn z 28 punktami i trzema asystami.

 

 

Jezioro Tarnobrzeg – Polski Cukier Toruń 81:123

Mecz trochę bardziej efektywnie rozpoczęli gospodarze, którzy po trójce Jakuba Patoki wygrywali nawet 18:13. Jeszcze w tej samej części meczu inicjatywę przejął jednak Polski Cukier. Świetnie radził sobie LaMarshall Corbett, a dzięki rzutowi z dystansu Jarosława Zyskowskiego torunianie wygrywali 29:26. Po pierwszej kwarcie przewaga torunian wynosiła sześć punktów. W drugiej części meczu zespół trenera Miliji Bogicevicia był równie skuteczny. W pewnym momencie zaliczył serię 16:0 i dzięki akcji Williama Franklina było już 52:35 dla gości. Po pierwszej połowie torunianie wygrywali 69:46 przy 77 proc. skuteczności rzutów z gry.

Trzecia kwarta była bardzo wyrównana, ale to oznaczało tylko tyle, że Jezioro nie odrabiało strat. Bardzo starał się Kevin Wysocki, ale to było za mało na rozpędzony zespół z Torunia. W ostatniej części meczu Polski Cukier znowu był świetny w ofensywie i odskakiwał tarnobrzeżanom. Ostatecznie w całym meczu goście rzucili 15 trójek, zanotowali 27 asyst i wygrali 123:81.

Najlepszym strzelcem Polskiego Cukru był LaMarshall Corbett z 21 punktami. 19 dołożył do tego Sean Denison. W ekipie Jeziora wyróżniał się Kevin Wysocki z 24 punktami, sześcioma zbiórkami i siedmioma asystami.

 

 

-----