- Zespół z Gdyni wygrał w piątek zasłużenie. Mimo wyrównanej walki, obrońcy tytułu przez większość spotkania mieli przewagę. Ekipa Tomasa Pacesasa dobrze funkcjonuje w sytuacji, gdy nie może sobie pozwolić na porażkę. To znowu była drużyna z pierwszego meczu finału: skoncentrowana, dobrze zorganizowana, gdzie wielu graczy miało udział w odniesieniu zwycięstwa. Nową jakością było pojawienie się lidera w ważnym momencie. Filip Widenow pokazał klasę, a Tomas Pacesas dał mu okazję do zademonstrowania umiejętności.
PGE Turów zawiódł w ataku. Od początku grał pod tym względem gorzej, niż w większości wcześniejszych spotkań. Brakowało koszykówki zespołowej, mocno zaburzone zostały proporcje między rzutami za 2 i 3 punkty. To rzadkość w przypadku tej drużyny. Do tego słabsza gra lidera czyli Toreya Thomasa. W ostatniej kwarcie zmęczenie było zbyt duże, by odrobić straty. Być może właśnie zmęczenie jest powodem, dla którego PGE Turów nie mógł zagrać koszykówki zrównoważonej w ataku i obronie. Mniejsza liczba minut Michała Gabińskiego i Michaela Kueblera jeszcze tę dysproporcję powiększyła.
Koszykarze PGE Turowa nie rozegrali dobrego meczu, ale już wcześniej pisałem, że należy docenić to, co robią w tegorocznym play-off. Mam nadzieję, że stać ich na jeszcze jeden zryw i emocji w poniedziałek nie zabraknie.