Kloziński: Złapaliśmy dobry rytm w trzeciej kwarcie
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Kloziński: Złapaliśmy dobry rytm w trzeciej kwarcie

- Zdarzają się nam ciągle wzloty i upadki w elementach defensywnych. W trzeciej kwarcie złapaliśmy dobry rytm zarówno w ataku, jak i w obronie. Z tego wynikła wygrana w tej części meczu - mówił po spotkaniu Trefla z Miastem Szkła Marcin Kloziński, trener sopockiego zespołu.

,

Wojciech Kłos: Na konferencji prasowej po meczu Trefl - Miasto Szkła podkreślał Pan, że był to świetny mecz w ataku, ale słabszy w defensywie. Co konkretnie kuleje w tym drugim elemencie?

Marcin Kloziński: Nie chcę ułatwiać zadania przeciwnikom. Powiem tak: są elementy, które kuleją, ale są też takie, które nie funkcjonują przez cały mecz na równym, solidnym poziomie. W niektórych sytuacjach mamy takie „up and downs” i musimy być solidniejsi, pracować nad automatyzmem. Nie chcę się nad tym rozwodzić, niech każdy trener sam skautuje i ogląda.

Pana zespół trzeba jednak chwalić za grę w ataku, szczególnie w trzeciej kwarcie. Wspomniał Pan, że po przerwie nic specjalnego się nie zmieniło, ale jednak poziom energii u zawodników był wyższy.

- Dobrze weszliśmy w tę kwartę. Zdarzają się nam ciągle wzloty i upadki w elementach defensywnych. W tym akurat momencie złapaliśmy dobry rytm zarówno w ataku, jak i w obronie. Z tego wynikła wygrana w tej części meczu.

 

 

Zespół z Krosna miał ostatnio swoje problemy z kontuzjami. Patrzył Pan na to przygotowując drużynę do meczu?

- Przygotowywaliśmy się pod cały zespół z Krosna. Nie wiedziałem np. czy Davis Lejasmeiers zagra, ale mieliśmy go wyskautowanego, wiedzieliśmy co może zrobić. Dla nas priorytetem było zatrzymanie Jayvaughna Pinkstona, Jakova Mustapicia i Antona Gaddeforsa. Myślę, że to się w kluczowych momentach udawało. Każdy zespół ma jakieś kontuzje, my też nie jesteśmy w tym względzie wyjątkiem. Cieszę się, że 12 zdrowych zawodników z mojego zespołu wybiegło na parkiet. Duża w tym rola fizjoterapeuty i trenera przygotowania motorycznego, którzy naprawdę wykonują taką „niewidoczną” robotę. Kibice widzą tylko zawodników wybiegających na parkiet, a nie jest tak, że jesteśmy ciągle bez urazów i wszystko jest w porządku.

W tym sezonie dużo pochwał zbiera też Nikola Marković - szczególnie za niekonwencjonalne podania. Ten „element szaleństwa” ułatwia grę Treflowi?

- To raczej element dla kibiców. Fajnie jak Nikola robi coś takiego i zdobędziemy punkty, cieszy mnie to. Ja jednak bardziej wierzę w fizyczną koszykówkę. Dobrze jednak, że to ma i kibicom się to podoba. Dopóki będziemy wygrywać mecze, to będę z tego zadowolony.

Trefl chce awansować do fazy play-off, ale w PLK każdy może wygrać z każdym. Walka o najlepszą ósemkę będzie więc chyba trwała do samego końca sezonu zasadniczego.

- Prędzej okaże się kto nie będzie tam grał, niż kto będzie. Na początku sezonu jest dużo niespodzianek. W formie zabawy liczyłem, że cztery zespoły: Anwil, Stelmet, BM Slam Stal i Polski Cukier regularnie będą wygrywały, bez gubienia punktów. Jak się okazuje, w tym momencie jest inaczej. Jako Trefl oprócz meczów, w których nie możemy się potykać, będziemy musieli wygrać coś ekstra. Powiem szczerze, że po ostatnim meczu w Koszalinie powiedziałem zespołowi, że kończymy temat play-off. Teraz dla nas ważny jest każdy następny mecz, bez celu długoterminowego. Jeżeli będziemy myśleli o maju, to za chwilę zaczniemy przegrywać w listopadzie i grudniu, a tego bym nie chciał.