10. kolejka: Asseco potwierdza dobrą formę, ogrywa AZS
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

10. kolejka: Asseco potwierdza dobrą formę, ogrywa AZS

Gdynianie ciągle świetnie radzą sobie w tym sezonie Tauron Basket Ligi. W poniedziałek Asseco zwyciężyło z AZS Koszalin 71:63. Start sprawił jedną z największych niespodzianek w obecnych rozgrywkach. Lublinianie pokonali Stelmet Zielona Góra 82:78. Kluczowe rzuty wolne trafił Grzegorz Małecki. Rosa Radom pokonała w niedzielę Energę Czarnych Słupsk 79:60 w jednym z hitów tej kolejki.

,

Asseco Gdynia – AZS Koszalin 71:63

Zespół trenera Tane Spaseva świetnie rozpoczął to spotkanie i po wsadzie Jakuba Parzeńskiego najpierw prowadził 8:0, a później nawet 15:2 dzięki akcji Djordje Kaplanovicia. Od tego momentu AZS zanotował serię 10:0, a spory wpływ na nią miały trójki Ra’Shada Jamesa. Koszalinianie znacznie zbliżyli się do gospodarzy, ale ci wygrali pierwszą kwartę 20:15 po kolejnym wsadzie Parzeńskiego. W drugiej części meczu ekipa trenera Davida Dedka zbliżyła się ponownie na trzy punkty po akcji 2+1 Szymona Łukasiaka, ale kolejne trafienia Anthony’ego Hickeya uspokajały sytuację gospodarzy. Po rzucie Filipa Matczaka Asseco wygrywało nawet 39:28, ale w końcówce pierwszej połowy tę różnicę zmniejszył trochę James.

W trzeciej kwarcie AZS zbliżył się ponownie na dwa punkty dzięki trafieniu Mikołaja Witlińskiego. Gdynianie ponownie odskoczyli – po serii 11:0 i trójkach Żołnierewicza oraz Kowalczyka było 52:39. Taką przewagę Asseco utrzymało do końca tej części meczu. W ostatniej kwarcie koszalinianie nie ustępowali w walce o lepszy wynik. Na półtorej minuty przed końcem po trafieniach Audy i Jamesa goście zbliżyli się jeszcze na pięć punktów. W kluczowych akcjach byli jednak nieskuteczni, a na linii rzutów wolnych stawał Filip Matczak. Ostatecznie Asseco wygrało 71:63.

Bardzo dobrą formę pokazał Przemysław Żołnierewicz, który zdobył 16 punktów, osiem zbiórek i dwie asysty. Anthony Hickey dołożył do tego 14 punktów i dwie asysty. W ekipie gości wyróżniał się Ra’Shad James z 31 punktami, dziewięcioma zbiórkami oraz trzema asystami.

 

 

Rosa Radom – Energa Czarni Słupsk 79:60

Początek spotkania był bardzo wyrównany, chociaż częściej niskie prowadzenie utrzymywali goście - po trafieniu Cheikha Mbodja było 10:7. Później bardzo dobrze zaczął jednak grać przede wszystkim Daniel Szymkiewicz, a po akcji Igora Zajcewa Rosa zdobyła pięć punktów przewagi. W drugiej części meczu Energa Czarni ciągle starała się być blisko rywali i nie pozwoliła im odskoczyć. Dzięki rzutom wolnym Toreya Thomasa i Szymkiewicza radomianie prowadzili już 32:24, ale później, po trafieniu Folarina Campbella zespół trenera Donaldasa Kairysa potrafił zbliżyć się na trzy punkty. Ostatecznie dzięki trójce Thomasa gospodarze po 20 minutach wygrywali 38:32.

W trzeciej kwarcie Enerdze Czarnym udało się zbliżyć jeszcze na dwa punkty po rzutach Jarosława Mokrosa, Folarina Campbella i Jerela Blassingame’a, ale Rosa nie pozwoliła na nic więcej. Ważne punkty dla gospodarzy zdobywali przede wszystkim Michał Sokołowski i C.J. Harris. W ostatniej części meczu widać było już zmęczenie po ekipie ze Słupska. Zespół trenera Wojciecha Kamińskiego zanotował serię 11:0 (wszystkie punkty Thomasa i Harrisa) i wygrywał już 63:50. Tego goście nie byli w stanie już odrobić. Rosa całkowicie przejęła kontrolę nad meczem i wygrała ostatecznie różnicą 19 punktów.

Po 19 punktów dla gospodarzy zdobyli C.J. Harris i Torey Thomas. Michał Sokołowski dołożył do tego 13 punktów, pięć zbiórek i dwie asysty. Po 16 punktów dla gości zanotowali Cheikh Mbodj i Folarin Campbell.

 

 

Start Lublin – Stelmet Zielona Góra 82:78

Mistrzowie Polski rozpoczęli to spotkanie od prowadzenia 7:0 po rzutach wolnych Mateusza Ponitki, potem wygrywali nawet 11:2, ale od tego momentu serią 11:0 popisał się Start. Po rzutach Alana Czajkowskiego lublinianie zdobyli przewagę. Dzięki trafieniom tego samego zawodnika z linii rzutów wolnych gospodarze nieco niespodziewanie zwyciężyli w pierwszej kwarcie 20:13. W drugiej części meczu Stelmet zaczął jednak grać świetnie w ataku. W połowie tej kwarty odrobił już wszystkie straty, a po trójce J.R. Reynoldsa wyszedł na prowadzenie. Pod koniec pierwszej połowy cztery punkty z rzędu Karola Gruszeckiego pozwoliły zielonogórzanom wygrywać 43:33.

W trzeciej kwarcie gospodarze starali się odrabiać straty. Ekipa trenera Saso Filipovskiego miała już 13 punktów przewagi po trójce Szymona Szewczyka, ale dzięki dobrej grze Jarosława Trojana i Nicka Kellogga pod koniec tej części meczu Start zbliżył się na zaledwie trzy punkty. W ostatniej kwarcie lublinianie nadal radzili sobie świetnie. Dzięki dwóm trafieniom Igora Czumakowa na cztery minuty przed końcem mieli ośmiopunktową przewagę. Stelmet opanował jeszcze sytuację, a 30 sekund przed końcem po rzucie wolnym Dee Bosta prowadził 78:76. Kluczowe akcje kończył jednak Grzegorz Małecki – najpierw trafił trójkę, a później dodał jeszcze trzy punkty z linii rzutów wolnych. Zielonogórzanie nie byli w stanie już na to odpowiedzieć, a Start sensacyjnie wygrał 82:78.

Po 16 punktów dla Startu zdobyli Jarosław Trojan i Igor Czumakow. Punkt mniej dołożył bohater spotkania – Grzegorz Małecki. W ekipie mistrzów wyróżniał się Dee Bost z 21 punktami i trzema asystami.

 

PGE Turów Zgorzelec – King Wilki Morskie Szczecin 84:86

Początek spotkania był trochę lepszy dla gości, którzy po akcjach Urosa Nikolicia prowadzili 7:3. Później dzięki Filipowi Dylewiczowi gospodarze na moment zdobyli przewagę, ale w kolejnych akcjach sytuacja była korzystniejsza dla King Wilków Morskich. Po punktach zdobytych przez Michała i Marcina Nowakowskich szczecinianie wygrywali 21:16. W drugiej części spotkania ta przewaga wzrosła nawet do 11 punktów po rzutach wolnych C.J. Aikena. Zespół trenera Marka Łukomskiego kontrolował wydarzenia na parkiecie, chociaż pod koniec pierwszej połowy, po akcji 3+1 Camerona Tatuma, PGE Turów zbliżył się na trzy punkty. Ostatecznie po 20 minutach goście wygrywali jednak 41:36.

W trzeciej kwarcie King Wilki Morskie bardzo długo utrzymał się na bezpiecznym prowadzeniu – nawet 53:43 po rzutach wolnych Łukasza Majewskiego. Od tego momentu zgorzelczanie zanotowali jednak serię 9:0 i dzięki akcji Daniela Dillona zbliżyli się na jeden punkt. Pod koniec tej części meczu Filip Dylewicz rzucił siedem punktów z rzędu i dzięki temu wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. W ostatniej części meczu PGE Turów wygrywał już 74:66 po rzutach wolnych Tatuma. Na minutę przed końcem, dzięki trafieniom Łukasza Majewskiego i Pawła Kikowskiego, szczecinianie zdobyli jednak dwupunktową przewagę. Gospodarze po rzucie wolnym Jakuba Karola w samej końcówce doprowadzili jeszcze do remisu, ale ostatnia akcja należała do Pawła Leończyka. Dzięki jego trafieniu King Wilki Morskie wygrał 86:84.

Najlepszym strzelcem gości był Paweł Kikowski z 17 punktami i czterema asystami. Po 15 punktów dołożyli Paweł Leończyk i Uros Nikolić. W PGE Turowie Filip Dylewicz zdobył 17 punktów, osiem zbiórek i cztery asysty.

 

Anwil Włocławek – Siarka Tarnobrzeg 86:81

Gospodarze świetnie weszli w to spotkanie – głównie dzięki bardzo dobrej dyspozycji Piotra Stelmacha prowadzili najpierw 14:4, a później nawet 21:6 po trafieniach Davida Jelinka. Wynik gonił przede wszystkim Gary Bell – to po jego trójce Siarka przegrywała po pierwszej kwarcie tylko 10 punktami. Drugą część meczu włocławianie ponownie rozpoczęli od skutecznych akcji i po rzucie Jelinka wygrywali 33:17. Mecz był jednak już trochę bardziej wyrównany, chociaż goście nie byli w stanie odrabiać strat. Bardzo starał się Zach Robbins, ale po kolejnej akcji Jelinka zespół trenera Igora Milicicia prowadził 49:36.

W trzeciej kwarcie naprawdę dobrze grali Jakub Patoka i Zach Robbins, a po późniejszych trafieniach Jakuba Zalewskiego tarnobrzeżanie potrafili zbliżyć się nawet na trzy punkty! Później jednak ważne akcje kończyli Bartosz Diduszko oraz David Jelinek i przed ostatnią częścią meczu Anwil miał osiem punktów przewagi. Włocławianie kontrolowali sytuację na parkiecie – jeszcze na cztery minuty przed końcem po rzucie Jelinka było nawet 80:63. Od tego momentu Siarka zanotowała jednak serię 12:0 i dzięki trafieniu Gary’ego Bella przegrywała już tylko pięcioma punktami. W samej końcówce kluczowe punkty zanotowali jednak Stelmach i Jelinek, a Anwil wygrał 86:81.

David Jelinek był najlepszym zawodnikiem Anwilu w tym meczu – zdobył 22 punkty, sześć zbiórek i dwie asysty. Chamberlain Oguchi dołożył do tego 17 punktów i pięć zbiórek. W Siarce wyróżniał się Zach Robbins z 22 punktami, 12 zbiórkami i trzema blokami.

 

BM Slam Stal Ostrów Wlkp. – Polpharma Starogard Gdański 75:67

Początek spotkania był bardzo nerwowy dla obu stron, stąd pierwsze minuty przyniosły bardzo mało skutecznych akcji. Lepiej radziła sobie jednak Polpharma, która po trafieniach Tomasza Wojdyły i Urosa Mirkovicia prowadziła 11:6. Gospodarze starali się być blisko rywali, ale ostatecznie po 10 minutach i rzucie wolnym J.T. Tillera było 14:12 dla starogardzian. W drugiej kwarcie BM Slam Stal potrafiła doprowadzić do remisu, ale po późniejszych trafieniach Damiena Kinlocha i Michaela Hicksa goście mieli sześć punktów przewagi. Dzięki kolejnej akcji Hicksa zespół trenera Mindaugasa Budzinauskasa wygrywał już 33:24, ale wtedy siedem punktów z rzędu zdobyli ostrowianie, którzy po trafieniach Deshawna Delaneya przegrywali tylko dwoma punktami na koniec pierwszej połowy.

W trzeciej kwarcie ekipie trenera Zorana Sretenovicia po trójce Marcina Sroki wreszcie udało się wyjść na prowadzenie. Goście bardzo długo odpierali ataki rywali, ale w pewnym momencie BM Slam Stal zanotowała serię 10:2 i po rzutach wolnych Adriana Sulińskiego wygrywała nawet siedmioma punktami. Ostatnia kwarta tak naprawdę niczego nie zmieniła. Polpharma starała się odrabiać straty, ale ostrowianie byli po prostu skuteczniejsi. Gospodarze do samego końca kontrolowali sytuację na parkiecie i wygrali 75:67.

Marcin Sroka z 15 punktami był najlepszym strzelcem BM Slam Stali Ostrów Wlkp. Po 14 punktów dołożyli Christo Nikołow i Curtis Millage. W ekipie Polpharmy wyróżniali się Marcin Flieger i Damien Kinloch, którzy rzucili po 15 punktów.

 

Śląsk Wrocław – MKS Dąbrowa Górnicza 71:89

Trochę lepiej spotkanie rozpoczęli goście, którzy po trafieniu Pawła Zmarlaka prowadzili 6:2. Śląsk ciągle trzymał się blisko, a po pięciu punktach z rzędu zdobytych przez Anthony’ego Smitha doprowadził do remisu. Spotkanie ciągle było bardzo wyrównane, a dzięki trafieniu Maurice’a Suttona wrocławianie po 10 minutach przegrywali tylko dwoma punktami. W drugiej kwarcie po akcjach Michała Jankowskiego i Kamila Chanasa gospodarze potrafili wyjść na prowadzenie 27:25. Pod koniec pierwszej połowy skuteczność pokazali jednak Piotr Pamuła i Przemysław Szymański, a MKS wygrywał 39:35.

Kluczowa dla losów meczu była trzecia kwarta. W pewnym momencie dąbrowianie zanotowali w niej serię 10:0 i po trafieniu Erica Williamsa prowadzili już 52:39. Tego, mimo niezłej gry Jarvisa Williamsa, Śląsk nie był w stanie odrobić. Po 30 minutach rywalizacji i akcji Rashauna Broadusa MKS wygrywał 65:52. Ostatnia kwarta niczego już nie zmieniła. Dąbrowianie całkowicie kontrolowali sytuację na parkiecie. Po jednym z kolejnych trafień Sama Dowera MKS prowadził nawet różnicą 21 punktów.

Rashaun Broadus zdobył dla gości 23 punkty i pięć asyst. Sam Dower dołożył do tego 17 punktów i siedem zbiórek. W ekipie gospodarzy wyróżniał się Jarvis Williams z 20 punktami i siedmioma zbiórkami.

 

Polski Cukier Toruń – Trefl Sopot 82:69

Pierwsze akcje spotkania należały do gości, którzy po trafieniu Grzegorza Kulki wygrywali 4:0. W połowie kwarty Polski Cukier opanował już sytuację i po trójce Danny’ego Gibsona wyszedł na lekkie prowadzenie. W pewnym momencie gospodarze mieli już przewagę sześciu punktów po trafieniu Michała Michalaka, ale ostateczny wynik po 10 minutach to 23:19. W drugiej części meczu torunianie wygrywali już 35:26 dzięki kolejnym akcjom Danny’ego Gibsona i Maksyma Kornijenki. Trefl odrabiał jednak straty i kilkakrotnie, po rzutach Marcina Dutkiewicza i Piotra Śmigielskiego, zbliżał się na dwa punkty. Pierwsza połowa należała jednak do zespołu trenera Jacka Winnickiego – 43:38.

Trzecią kwartę Polski Cukier rozpoczął od serii 10:0 i po trójce Danny’ego Gibsona prowadził już 53:38. Od tego momentu osiem punktów z rzędu zdobył jednak Trefl, zdecydowanie zmniejszając przewagę gospodarzy. Pod koniec tej części meczu sopocianie zaliczyli kolejną serię – tym razem 9:0 – i po trafieniu Tyreeka Durena zbliżyli się na zaledwie dwa punkty. W ostatniej części meczu dzięki rzutom Maksyma Kornijenki i Łukasza Wiśniewskiego zespół trenera Jacka Winnickiego wygrywał już jednak 69:57 i do końca nie dał się już dogonić. Ostatecznie torunianie zwyciężyli 82:69.

Najlepszym strzelcem Polskiego Cukru był Danny Gibson, który zdobył 22 punkty i pięć asyst. 16 punktów i osiem zbiórek dołożył Maksym Kornijenko. W ekipie Trefla wyróżniał się Tyreek Duren z 20 punktami i pięcioma asystami.

 

PGE Turów Zgorzelec – Polfarmex Kutno 68:70

Spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy głównie po trafieniach Jarosława Zyskowskiego prowadzili 8:2. PGE Turów mógł później liczyć na Filipa Dylewicza i Daniela Dillona – to po trafieniach Australijczyka zgorzelczanie zdobyli minimalną przewagę. W drugiej części meczu wicemistrzowie Polski wygrywali już czterema punktami, ale Polfarmex szybko dogonił rywali i po trójce Grzegorza Grochowskiego wrócił na prowadzenie. Później częściej niską przewagę miał zespół trenera Piotra Ignatowicza, ale ostatecznie po trafieniu Mateusza Bartosza pierwsza połowa zakończyła się remisem po 34.

Trzecia kwarta układała się zdecydowanie lepiej dla kutnian. PGE Turów miał swoje problemy w ataku, co doskonale wykorzystywał Polfarmex. Dzięki dobrej grze Bartłomieja Wołoszyna i Josha Parkera oraz rzutowi wolnemu Michaela Frasera goście wygrywali już nawet dziewięcioma punktami. W ostatniej kwarcie gospodarze starali się trzymać blisko, a po trójce Mateusza Kostrzewskiego nawet doprowadzili do remisu. Później po rzutach Zyskowskiego i Frasera Polfarmex wyszedł jednak na sześciopunktowe prowadzenie. Ten moment okazał się kluczowy. PGE Turów starał się jeszcze wyrównać, ale w ostatnich sekundach popełniał straty. Ostatecznie ekipa z Kutna wygrała 70:68.

Najlepszym strzelcem Polfarmexu był Jarosław Zyskowski z 12 punktami. Po 11 punktów dołożyli Bartłomiej Wołoszyn i Josh Parker. W PGE Turowie wyróżniał się Daniel Dillon z 23 punktami i czterema asystami.

 

------