Półfinały GBC według Romańskiego
fot. Andrzej Romański

Lista aktualności

Półfinały GBC według Romańskiego

Nieprawdopodobne zakończenie meczu Rosy Radom z Energą Czarnymi Słupsk i całkiem przewidywalne spotkanie Stelmetu Zielona Góra z AZS Koszalin - tak wyglądały według komentatora Polsatu Sport Adama Romańskiego sobotnie półfinały Gdynia Basket Cup 2015 - Puchar Polski koszykarzy. W niedzielę wielki finał - do obejrzenia w Polsacie Sport HD i Polsacie Sport News.

Pierwszy półfinał: Dwa tchnienia Damiana Jeszke

Byłem zdania, że Energa Czarni Słupsk w tym turnieju są faworytem co najmniej do wejścia do finału. zdanie to muszę zmienić, gdyż słupszczanie swoją szansę zmarnowali, przegrywając po świetnym, wyrównanym meczu i dogrywce z Rosą Radom 71:78.

Energa Czarni Słupsk w ostatnich tygodniach wyglądają dobrze, mając - o czym już pisałem - europejskich koszykarzy w postaci rozgrywającego Jerela Blassingame'a, skrzydłowego Karola Gruszeckiego (mecz po meczu zgłaszającego aspiracje do reprezentacji) oraz środkowego Drago Pasalicia. Jest też młody trener z ciekawymi pomysłami, Litwin Donaldas Kairys. W sobotę jednak Pasalić zagrał słabiej, a Kairys nieco chyba przespał kluczowe momenty meczu. Słupszczanie bronili strefowo chyba trochę za dużo, pozwalając na dwa trafienia za trzy z narożnika Urosowi Mirkoviciowi, co pozwoliło Rosie odbudować nadzieje na zwycięstwo.

A później było kompletne szaleństwo. Danny Gibson z Rosy, najlepszy na razie strzelec turnieju w Gdyni (43 punkty w dwóch meczach) trafił dwie szalone trójki. Przez ponad trzy minuty (od 3:38 do końca czwartej kwarty) oba zespoły nie zdobyły ani jednego punktu. Gdy w końcu trafił Michał Nowakowski (12 sekund do końca) Energa Czarni prowadzili 67:64. Pierwsza trójka (Gibsona) była niecelna, ale radomianie wywalczyli jeszcze piłkę.

Po przerwie na żądanie trenera Wojciecha Kamińskiego radomianom udało się zrobić dokładnie to, co narysował trener. Piłka nie trafiła do żadnej z gwiazd radomian, ale do nieco zlekceważonego przez obronę 20-letniego Damiana Jeszke, który z zimną krwią trafił za trzy. W dogrywce junior Rosy był podobnie zimnokrwisty, kiedy akcją 2+1 z faulem Pasalicia wyprowadził zespół na prowadzenie. Te dwa tchnienia młodości i już klasy sportowej młodego zawodnika zabiły nadzieje słupszczan.

Ale trzeba było zobaczyć radość trenera Kamińskiego i starszych kolegów z Rosy, żeby przekonać się, że w Radomiu powstaje ostatnio coś bardzo fajnego. I to nie tylko dlatego, że udało się zaznaczyć fajną historią osobę jednego z najzdolniejszych juniorów z rocznika 1995 w całej Europie. W końcu okazuje się, że wygrana aż 17 punktami z mistrzem ze Zgorzelca sprzed tygodnia na pewno nie była przypadkowa.

Czytaj całość na polsatsport.pl