Budzinauskas: Nienawidzę przegrywać
fot. Daniel Szczypior / Polpharma

,

Lista aktualności

Budzinauskas: Nienawidzę przegrywać

- Ta praca jest dla mnie przyjemnością, bardzo ją lubię. Jestem trenerem - fanatykiem koszykówki. Cały dzień i całą noc mogę myśleć o tym, co trzeba zrobić jeszcze lepiej - mówi Mindaugas Budzinauskas, nowy trener Polpharmy Starogard Gdański.

,

Wojciech Kłos: Grał Pan w Starogardzie Gdańskim w sezonie 2004/2005, później zawitał Pan w to miejsce jeszcze raz w grudniu 2009 roku z zespołem Sportino Inowrocław. Dużo się zmieniło w mieście i klubie od tego czasu?

Mindaugas Budzinauskas: Na razie nie wiem co zmieniło się w mieście, bo nie miałem czasu pospacerować po Starogardzie. Byłem w jednej restauracji i to wszystko. Trudno coś o tym powiedzieć. Hala jest ta sama, więc chyba dużo się nie zmieniło. Na razie myślę tylko o koszykówce i tym zespole.

Kibice w Polsce znają Pana doskonale jako zawodnika. Jakim jest Pan trenerem?

- Kiedy byłem zawodnikiem to zawsze myślałem jak trener. Chciałem zrobić wszystko jak najlepiej, myślałem o tym co można zrobić, a co na pewno się nie uda. Kiedy zostałem już trenerem, to wszystko przyszło mi łatwo. Ta praca jest dla mnie przyjemnością, bardzo ją lubię. Jestem trenerem - fanatykiem koszykówki. Cały dzień i całą noc mogę myśleć o tym, co trzeba zrobić jeszcze lepiej. To tak naprawdę praca i hobby w jednym. Zawsze bardziej chciałem być trenerem niż koszykarzem. Zawodnikiem też oczywiście, ale późno zacząłem grać zawodowo w koszykówkę. Dlatego zawsze wiedziałem, że będę trenerem.

Widział Pan wcześniej kilka meczów Polpharmy na DVD. Teraz miał Pan już także okazję obejrzeć treningi drużyny. Co myśli Pan o tym zespole?

- Zawsze można mieć dobry zespół, bardzo dobrych zawodników, znane nazwiska, ale to i tak nie jest najważniejsze. Zespół musi chcieć wygrywać. Każdy zawodnik musi chcieć zrobić wszystko, aby zespół wygrywał. Sukcesy mają tylko te drużyny, które są prawdziwymi zespołami. Nieważne są tu „gwiazdy”. Prawdziwa gwiazda to gracz, który potrafi być liderem na boisku, a także wśród kolegów-zawodników. Nie są gwiazdami ci zawodnicy, którzy potrafią rzucać dużo punktów, a zespół nic z tego nie ma. Najważniejsze jest to, aby zawodnicy chcieli zrobić wszystko jak najlepiej, nie chcieli przegrywać. Osobiście nienawidzę przegrywać. To dla mnie jest zawsze katastrofa. Kiedy byłem zawodnikiem było tak samo - nieważne czy graliśmy z faworytami, czy ze słabszym zespołem. Jeśli chodzi o zespół Polpharmy - widzę, że oni chcą wygrywać. Mają do tego serce. To może dać sukces - nie wiem czy od razu, ale to na pewno ma swoje plusy.

Co wymaga poprawy, aby ten zespół wygrywał mecze z rywalami podobnej klasy i silniejszymi?

- Recepta jest prosta. Jeśli każdy z nas, włączając w to trenerów, będzie pracować na 100 procent, zarówno w ataku i obronie, to wtedy mamy szansę wygrywać z lepszymi zespołami. Ale tylko wtedy. Nie jesteśmy zespołem, który grając na połowę swoich możliwości będzie wygrywać. Każdy musi wiedzieć o co chodzi, co ma zrobić na parkiecie.

Jedynym zawodnikiem ze składu Polpharmy z sezonu 2004/2005, który gra także teraz w tym zespole, jest Bartosz Sarzało. Jak to jest być trenerem swojego byłego kolegi z zespołu?

- To nie jest już dla mnie pierwsza sytuacja, w której to jestem trenerem, a kolega jest jeszcze zawodnikiem. Nie mam z tym żadnych problemów. Odwrotnie - jestem bardzo zadowolony, że mam znajomych w tym zespole. To ułatwia mi wszystkie sprawy.

Jest jeszcze szansa, że Josh Miller będzie ciągle grał dla Polpharmy. Co jeśli się tak nie stanie? Będzie Pan szukał rozgrywającego, widzi Pan taką potrzebę?

- Musimy teraz wyjaśnić do końca tę sprawę z Millerem. Potem zobaczymy. Zagramy jeden mecz, drugi… Nie chcę ściągać kogoś tylko po to, aby dorzucić kogoś nowego. Jeśli zawodnicy na pozycjach 1 i 2 będą grali dobrze, to nie trzeba nikogo ściągać. Najpierw stawiam na ten zespół. Jeśli będzie jakiś problem, to razem z prezesem będziemy myśleć co zrobić dalej.

W składzie Polpharmy jest dwóch młodzieżowych reprezentantów Polski - Daniel Szymkiewicz i Kacper Radwański. Czy dostaną od Pana szansę przynajmniej taką jak u trenera Wojciecha Kamińskiego?

- To zależy też od trenera oczywiście, ale najbardziej od tych graczy. Jeśli będą się dobrze prezentować na treningach i grać na 100 procent, to będą grali dużo. To wszystko jest w ich rękach. Zobaczymy co będzie najlepsze dla zespołu. Nie mam nic przeciwko młodym, czy starym zawodnikom. Nie patrzę na wiek - chodzi mi tylko o to, aby zawodnik dobrze grał i dał z siebie wszystko. Dla mnie wszyscy są równi.

Przed Polpharmą seria bardzo trudnych meczów (przeciwko Stelmetowi, Asseco Prokomowi, PGE Turowowi, Treflowi). Wygrana w którymkolwiek z nich będzie sporą niespodzianką. Jak wygrać z tak wymagającymi przeciwnikami?

- Wiem, że czekają nas bardzo trudne spotkania. Tak jak mówiłem - chcę wygrywać każdy mecz. Widzę, że zespół też tego chce. A kiedy tak jest, kiedy wszyscy tego chcą, to tak się stanie. Jestem pewien, że coś wygramy. Na samym początku nie jest ważne, żeby wygrać mecz. Chcę żebyśmy grali jako zespół, żebyśmy po meczu byli wyczerpani do końca. Zawodnicy muszą zostawić wszystko na boisku. Jeśli nie wyjdzie, to trudno. Później to jednak musi dawać zwycięstwa.

Jedynym trenerem, który został w Polpharmie dłużej był Dariusz Szczubiał, którego Pan dobrze pamięta. Później właściwie co sezon zmieniano szkoleniowców. Jaka będzie Pana recepta na to, aby tutaj zostać?

- Któryś ze słynnych szkoleniowców powiedział kiedyś, że wszyscy trenerzy zostali już zwolnieni, albo dopiero będą. Taka jest nasza praca. To trudna praca, ale właśnie dlatego jest taka ciekawa. Tak po prostu jest - tego nie można się bać. Muszę wykonywać moją pracę najlepiej jak umiem. Nie patrzę na to, co będzie dalej. Jeśli będę dobrze pracować i będą wyniki, to wszystko będzie ok i zostanę tutaj dłużej. Jeśli nie ma wyników, to jest to normalne, że zwalnia się trenera. Tak myślę. Gramy po to, aby wygrywać. Jeśli nie ma wyników - zawsze to powtarzam - to najpierw jest to wina trenera.